Informacje

  • Wszystkie kilometry: 17759.30 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: brak danych.
  • Prędkość średnia: brak danych.
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TandemYogi.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2014

Dystans całkowity:468.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:78.00 km
Więcej statystyk
Niedziela, 19 stycznia 2014

Próchnowo - Łubowo

No i dzień drugi... wczoraj wieczorem lekko na plusie a od rana na mocnym minusie (-6), znaczy się będzie ślisko... i było... na tyle, że przynajmniej kilkanaście razy wyskakiwałem z roweru starając się wylądować z telemarkiem, za co otrzymywałem od Wandy coraz wyższe noty, dopóki sama dwa razy nie spadła z roweru.... ja także dwie próby spaliłem ;) w lesie było nierówno i ciężko, na "asfaltówkach" lodowisko - albo na lodowiskach asfalt, a we wioskach drogi wyślizgane od aut... tak więc szanse na dojechanie do Szczecinka malały z każdą godziną, ale za punkt honoru postawiliśmy sobie Borne Sulinowo... tempo w okolicach 8-10 km/h ani nie powalało ani nie pozwalało na rozgrzanie, więc cały dzień spędziliśmy na krioterapii, już dawno, a może jeszcze nigdy nas tak nie przemroziło... brrrr

widok z okna


asfalt przeplatany lodem, a może raczej na odwrót...






lekko nie było, ale wesoło :)




Laski Wałeckie...




Wanda starała się trzymać toru jazdy, dopóki nie natrafiła na takie mega oblodzone, a ja pobocza...








a rowery z każdą godziną były coraz bardziej zaśnieżone i zamarznięte...




a to był chyba Trznadel z kolegami :)




wszelkie przejazdy przez kałuże doprowadziły do oblodzenia obręczy i niemalże wyłączenia naszych hamulców...






całkiem ładna aleja drzew na wyjeździe z miejscowości Starowice...




i Borne Sulinowo... :)


W Bornem poszliśmy coś zjeść i ogrzać się... w barze "pod Orłem" najedliśmy się, jedzenie dobre i w miarę tanie, ale za to było zimno a na ogrzaniu się zależało nam najbardziej, więc szukaliśmy dalej i znaleźliśmy "Marinę" - w której zjedliśmy przepyszne ciasta no i przede wszystkich ogrzaliśmy się... serdecznie polecamy to miejsce :) potem już tylko jazda po ciemku na pociąg oblodzoną asfaltówką, choć nieźle wyjeżdżoną toteż nasza prędkość dochodziła momentami do zawrotnych 15km/h... w dodatku musieliśmy tak wyliczyć czas przejazdu, aby zdążyć na pociąg powrotny, ale też nie przyjechać za wcześnie, co by nie stać i marznąć na dworze...

Ten dzień nas bardzo dużo nauczył i dał w kość jak chyba żadna inna wycieczka... no ale co nas nie zabije, to nas wzmocni :)

trasa

  • DST 86.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 stycznia 2014

Kalisz Pomorski - Próchnowo

No to wybraliśmy się na kolejny dwudniowy wypad, tym razem w okolice Szczecinka... wiedziałem, że będzie biało i zimno, ale nie myślałem, że aż tak biało, dlatego na kolcach z przodu jechała tylko Wanda, a ja...  a jakoś to będzie ;) no i było... kilka razy musiałem tego dnia teleportować się z lecącego roweru, w tym raz nie zdążyłem... trasa raczej ciężka, im dalej tym gorzej, ale co nas nie zabije to nas wzmocni, przynajmniej temperatura pierwszego dnia oscylowała w okolicach zera :)

Zamek i jego białe otoczenie w Kaliszu Pomorskim...




miejscowy Pan Ogórek :)




po drodze na plażę ;)


ten czarny asfalt, to incydentalnie występował... a te białe krajobrazy dookoła były z nami wszędzie...






takie klimaty towarzyszyły nam przez cały dzień...


po płytach z wyżłobieniami, to się akurat super jechało, nie to co latem...




korzystaliśmy z wszelkich możliwych śladów, np. po traktorze były idealne - dla mnie, bo rower jakoś trzymał się drogi... rozwiązaniem było też jechanie po nie przetartym jeszcze śniegu...




w lesie pełno było śladów zwierzyny...


Mirosławiec




a w tym hotelu musimy kiedyś przenocować... republika wyobraźni... :)


no i zobaczyliśmy też Żubry... szkoda że tylko te dwa podczas całego wyjazdu...


niby ciężka trasa, ale... ;)








okazało się, że kolce na oponie to całkiem niezły mechanizm czyszczący z wszelkiego syfu, u mnie nie był zainstalowany...




Wycieczkę zakończyliśmy w Próchnowie, gdzie spaliśmy w agroturystyce Gościnna Zagroda - no może z agro to zbyt wiele wspólnego nie miała, ale była za to bardzo cicho i spokojnie... w miarę schludnie i czysto, choć pod prysznicem nie za przyjemnie... jednak cena 30 zł za osobę była jak najbardziej adekwatna :) a że byliśmy zmęczeni, to przynajmniej się wyspaliśmy, tym bardziej że "najlepsze" dopiero przed nami :)

trasa

  • DST 54.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 stycznia 2014

Do Stepnicy, ale tej nad morzem ;)

Miała być Stepnica, a wyszło Świnoujście, w zasadzie też na "s" i także nad wodą, więc plan za dużo się nie zmienił ;)

Skoro na pl. Lotników zakwitły bazie, to znaczy że to już wiosna?


plan wycieczki powstawał... podczas wycieczki... to gdzie w miarę nie pada i skąd wrócimy pociągiem?


a takich dróg chłopaki unikali dzisiaj jak ognia... albo raczej jak deszczu...


fik mik i już jesteśmy w Wolinie, gdzie dojechaliśmy ze średnią 25km/h, o czym zresztą świadczy ilość zrobionych zdjęć :) ktoś tu ma problemy ze wzrokiem żeby taki drogowskaz odczytywać z tak bliska??? ;)


ale jak widać udało mu się, pewnie stąd ten nagły przypływ radości ;)




panorama Wolina jakoś nie zachwyca...


dużo lepiej prezentuje się wioska wikingów...


i Międzyzdroje... domek im się przewrócił, tak samo jak na Kaszubach... no ale czego nie zrobi się nad morzem dla turystów...


nad morzem też mają wiosnę skoro stokrotki kwitną...


paparazzi na molo...






mały rekonesans na plaży... znaczy się Monter szukał skrótów...










jednak obawiając się, że będzie za łatwo i drastycznie wzrośnie średnia, pojechaliśmy dalej asfaltem... a na tych trzech starszych panów należy zawsze brać kilkadziesiąt kilometrów poprawki ;)
  • DST 130.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 6 stycznia 2014

Ujście Warty

Dzień drugi naszej wycieczki zacząłem, kiedy Wanda jeszcze smacznie sobie spała... chwyciłem za rower i pojechałem bez aparatu robić zdjęcia, dobrze, że w miarę szybko się zorientowałem :)



widok na stację pomp. a po lewej stronie nasza agroturystyka "Z dala od zgiełku" - serdecznie polecam :) cisza, spokój i bardzo miła właścicielka :)






ptaszory...


i jeszcze więcej ptaszorów... :)




i słoneczko już powoli wstaje...




moja kochana maszyna ;)


tego ranka nad rozlewiskiem Warty było jak na lotnisku, jeden klucz lądował, drugi startował, a czasami startowały wszystkie naraz ;)














zmarznięty wróciłem do domu na śniadanko, jak widać i ptaszki mają także gdzie zima zjeść swoje śniadanko...


żeby nie było, że tak polecam ta kwaterę... widok z okna :) jakby ktoś był zainteresowany, to tutaj znajdziecie więcej informacji: Biuro Turystyki Dudek


Minusem są tylko polujący na ptaki pseudo myśliwi, którzy nie potrafią po sobie posprzątać...


nie wszystkie szlaki były przejezdne... skąd my to znamy???










a na chudej gałązce drzewa zobaczyłem powiewające na wietrze takie oto gniazdko...




przeprawa...










i dla odmiany od ptaszorów.... sarenka :)




deser :)






Czapla Siwa


stacja pomp na wjeździe do Kostrzyna...


a ostatni ptaszek jakiego tam zobaczyliśmy, był największy ;)


Kto jeszcze nie zapuścił się w rejon ujścia Warty powinien to zrobić... świetna kraina dla rowerzystów i miłośników natury, ja na wiosnę na pewno znowu tam zawitam :)
  • DST 69.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 stycznia 2014

Górzyca - Franfurt - Kostrzyn - Słońsk

Dzień pierwszy z naszej dwudniowej wycieczki... najpierw szlakiem Zielonej Odry pojechaliśmy z Górzycy do Frankfurtu, a następnie szlakiem Odra-Nysa do Kostrzyna skąd w deszczu i po ciemku drogą krajową nr 22 pojechaliśmy na nocleg do Słońska...

na trasie przez otwarte okno pociągu...


siedziba Parku Narodowego Ujścia Warty... wieczorem będziemy koło niego przejeżdżać...


widok z wieży widokowej na wysokości Górzycy...




na szlaku Zielonej Odry, którego przez pewne jego fragmenty mamy już serdecznie dość...


widok na Lebus...


rozlewiska odry po naszej stronie granicy...








na wjeździe do Słubic...


Frankfurt nad Odrą...






znowu kółko po krzakach...






przy jednej z ulic sporo była takich zniszczonych budynków...


ale były i ładne zakątki... a może przede wszystkim ładne :)












z Frankfurtu wyjechaliśmy szlakami alternatywnymi... czyli przez krzaki ;)


nasza przeprawa w kierunku cywilizacji, znaczy się asfaltu...






bramę do kolejnych krzaków tym razem omijamy z daleka...


a potem było już ciemno i padało... padało do czasu aż dojechaliśmy do noclegu w Słońsku, a w zasadzie kilka km dalej za nim, nasza agroturystyka zwała się "Z dala od zgiełku"... i rzeczywiście tak było :)
  • DST 83.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 stycznia 2014

Powitanie roku na rozlewiskach Odry

Mieliśmy jechać na fajerwerki do Schwedt, ale z kilku powodów opcja się zmieniła i postanowiliśmy o świcie powitać Nowy Rok na rowerze... chcieliśmy potowarzyszyć naszemu koledze vel Kucykowi, który startował dzisiaj w góry jadąc szlakiem Odra-Nysa, ale ponieważ nie był w stanie wyruszyć z samego rana tylko na chwilę spotkaliśmy się z nim na trasie, życząc mu powodzenia oraz ciepłych nocy pod namiotem... tak, pod namiotem :)
Więc wolne miejsce w samochodzie zajął Monter i pognaliśmy jeszcze przed siódmą na punkt widokowy do Mescherin, licząc na zjawiskową grę światła... ale przeliczyliśmy się... :(



choć i tak było dość ładnie...



następnie szybko przejazd autem na parking leśny w pobliżu Teerofenbrucke i hajda na rozlewiska... a jacy bylismy zdziwieni, gdy na grubej warstwie szronu zobaczyliśmy już ślad roweru...



czyżby Kaczka Krzyżówka...



a spektakl ze wschodem słońca dopiero się zaczął... :)







a w tak zwanym międzyczasie nad rozlewiskami rozpoczął się niezły gwar... to przynajmniej setki, jak nie tysiące kaczek, gęsi i innych ptaszorów gotowało się do startu... oj trzeba było to słyszeć :)



tego dnia skupiliśmy się na szlakach regionalnych...



gdzie było na co popatrzeć...





przełamaliśmy pierwsze lody....



a nieopodal tej pięknej krainy...



jak nam się droga skończyła, to postanowiliśmy coś zjeść...



żeby "ustrzelić" takie zdjęcie należy... cały czas jechać na rowerze... zatrzymaj się tylko na moment, a jego już nie ma...





niestety droga tego dnia dość często nam się kończyła zanim dojechaliśmy do jej końca...





choć nie zawsze poddawaliśmy się bez walki....



a oto najlepszy dowód, czyli mały rekonesans w poszukiwaniu przejścia... i żeby nie było, to Wanda nalegała...



i znowu, tak jak na poprzedniej wycieczce zobaczyliśmy niemieckiego dziadka na rowerze, a to oznaczało, że ta droga którą on jedzie na pewno gdzieś prowadzi :)





i kolejna przeszkoda nie do pokonania tego dnia, po prostu nie wzięliśmy kaloszy...



byliśmy gdzieś pomiędzy Zutzen...



a Zatonią Dolną...





znaleźliśmy na trasie punkt widokowy oraz całkiem fają miejscówkę na odpoczynek, czytaj nocleg na dziko...



i jeszcze jeden drapieżnik...



najprawdopodobniej to Myszołów Włochaty...



a ostatnia prosta to w słoneczku z wiatrem i po asfalcie... taka nagroda chyba...



a na koniec we Friedrichsthal spotkaliśmy Krzyśka vel Kucyka, jak widać porządnie przygotowanego do wyprawy...



on pojechał dalej po szlaku...



a my spakowaliśmy Montera do auta i wróciliśmy do Szczecina :)



To było fantastyczne rozpoczęcie Nowego Roku :)
  • DST 46.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl