Informacje

  • Wszystkie kilometry: 17759.30 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: brak danych.
  • Prędkość średnia: brak danych.
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TandemYogi.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:635.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:52.92 km
Więcej statystyk
Niedziela, 30 marca 2014

Park Narodowy Ujście Warty - dzień 3.

I ostatni dzień wycieczki, który znowu powitał mnie mgłą, więc pospałem godzinkę dłużej i wyruszyłem dopiero o świcie, gdy słońce zaczęło się niemrawo przedzierać przez mgłę... na początku szybki kurs na betonkę...




a widoczki były chyba najlepsze z całego wyjazdu...




jaka pozytywna różnica w porównaniu z wczorajszym dniem :)




tym razem nie zachodziłem do czatowni, co by tam nie ugrzęznąć na dłużej, jedynie posiedziałem chwilkę na moście...


betonka...




normalnie było już widać całą drogę :)




pożegnałem Słońsk...






i jadąc wzdłuż starego koryta Warty spotkałem... Norkę... która biegała pomiędzy wędkarzami :)




to była Norka modelka :)








a ja pojechałem dalej w kierunku przeprawy przez Wartę...




poprzednio spotkałem małe gniazdko i byłem ciekaw czy jeszcze jest... i było :)


i żabka była...


i Gęgawy...


i droga do Warty, ale nie do przeprawy...


kawałek za Kłopotowem jest przeprawa promowa... panowie mówili coś o wodzie, że głęboko do kolan, że podobno zimna i mokra, że na odcinku około 10 metrów... a co mi tam, jadę :)


to było jakieś 150 metrów jazdy po wodzie... dowiedziałem się na własnej skórze, co to znaczy jeździć na bosaka na pedałach z pinami...


a to wcale nie było najgłębsze miejsce... w każdym bądź razie sakwy-pływaki zdały test celująco :)


prawie ją przejechałem...


po nawrotce kierowałem się do wypatrzonej na mapie czatowni znajdującej się na polderze północnym...


po drodze minąłem jeszcze wieżę widokową, a w zasadzie to nawet dwie...


droga do czatowni na wodzie... znajduje się w obrębie ścieżki ekologicznej...






i znowu Gęgawa...


Remiz


Kruk


i żabki...




a potem, jak już się zasiedziałem była gonitwa na pociąg... dojechałem do głównej drogi z Witnicy do Kostrzyna, wzdłuż której idzie droga rowerowa, więc przy okazji postanowiłem sprawdzić jak wygląda..


pomiędzy miejscowościami asfalt, nawet równy, natomiast w miejscowościach polbruk, różnej jakości... w ramach polskiej myśli koncepcyjnej droga ma swój początek i koniec przed każdym przystankiem autobusowym... no i dość często zmienia strony w jezdni, co nie jest bezpieczne dla rowerzystów... ale nie była taka najgorsza :)



Na pociąg szczęśliwie zdążyłem i po fotograficznym weekendzie wróciłem w końcu do domu :)
A tutaj znajdziecie pełną fotorelację z tej wycieczki: Park Narodowy Ujście Warty
  • DST 60.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 marca 2014

Park Narodowy Ujście Warty - dzień 2.

No to zaczął się, od mgły tak gęstej, że widoczność miałem czasem na 50 metrów, nic tylko podglądać  ptaki :) i do tego przenikliwe zimno, że wyszperałem wszystkie ciuchy z sakwy... no ale trzeba sobie jakoś radzić więc zacząłem robić swoje... czyli zdjęcia...




wieża obserwacyjna przy tzw. betonce, widziana z około 100 metrów... szaleństwo :)


Czatownia od zewnątrz


i od wewnątrz


Ale okazało się, że Czaple w tej mgle zaczeły podchodzić jakby bliżej...


i bliżej...




Orzeł Bielik przefrunał kilka metrów przed czatownią i muszę szczerze przyznać, że potrafi łotr wystraszyć... budzi respekt :)


jak już przemarzłem na dobre udałem się nad rozlewiska, co by trochę pojeździć...drogi czasami się kończyły na kilkanaście metrów, ale przecież co to dla mnie, no a czasem na dobre... stan wody jednak dość wysoki...


Kormorany...




a temu ostatniemu to chyba życie uratowałem, bo jak tylko się spłoszył i dał dyla, to nagle pojawił się Bielik lecący w jego kierunku, jakby chciał go z kilku piórek oskubać...




jeszcze przed południem ruszyłem na mały rekonesans po tych istniejących drogach w poszukiwaniu kolejnej wieży widokowej...


o właśnie tej, widoczność jakby nieco lepsza, o jakieś 100 metrów...






znalazł się i czas na zdjęcia makro...






hamulec przedni...


pogoda znacznie się poprawiła, choć cały czas było jakby nieco mgliście...


wystartowały razem, Czaple Białe już w górze, a Łabędź jakby dopiero zaczynał się wzbijać...


Gęgawy...








Park Narodowy Ujścia Warty to prawdziwa Rzeczpospolita Ptasia... kto jeszcze nie był, niech na nic nie czeka :)




a ja tymczasem znowu wróciłem na tzw. "betonkę" do czatowni...


tylko jakby ptaków w pobliżu nie było...


więc doczekałem do zachodu słońca...




i gdy już miałem wracać okazało się, że powietrze mi schodzi z tylnego koła...


Dziury w dętce nie znalazłem, więc założyłem nową i pognałem na spoczynek.
  • DST 60.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 marca 2014

Park Narodowy Ujście Warty - dzień 1.

Skoro Wanda od połowy tygodnia urzędowała we Wrocławiu na konferencji rowerowej i spotkaniu MdR, ja postanowiłem wybrać się na łowy... fotograficzne, rzecz jasna... :) Był tylko jeden słuszny wybór - Ujście Warty :)
A więc w piątek po pracy szybciutko na pociąg do Kostrzyna, a potem do Słońska zwiedzając po drodze co się da :)


Czapla Biała ładnie prezentowała się na tle krajobrazu...


Łabędzie i Gęgawy także :)






niestety właściciela chyba nie było w domu, a przynajmniej nie wyszedł się przywitać ;)


Czapla Siwa








Fotografowanie tego dnia zakończyłem w okolicy wieży widokowej na Czarnowskiej Górce, choć widok z niej jakoś nie bardzo mnie urzekł...


mapa dla tych którzy chcieliby tam kiedyś pojechać...


Zmęczony, pakowałem się do 4 nad ranem, pojechałem do Świetlicy Wiejskiej co by się nieco przespać :) tym bardziej, że kolejny dzień miał zacząć się jeszcze... w środku nocy :)

  • DST 20.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 marca 2014

Altwarp - Ueckermunde

Po wczorajszej wycieczce do Poczdamu mieliśmy dzisiaj odpoczywać i sprzątać... ale słonko od samego rana mnie przedrzeźniało przez okno więc szybka decyzja i postanowiliśmy dołączyć do naszych wycieczkowiczów w Rieth przy ulubionym imbisie, który niestety był jeszcze zamknięty... więc ruszyliśmy w kierunku Altwarp






do Altwarp po zjechaniu z Oder-Neise przebijalismy się przez las...


był czas na zdjęcia... te zapowiedziane...


i te z ukrycia...






cmentarzyk rosyjski...




żonka :)


a w Altwarp była wyżerka... bułka z Matjasem


bułka z Bismarkiem


najedzeni ruszyliśmy do Ueckermunde, odwiedzając po drodze papużki w Bellin...










a co to za papużek ;)








a tymczasem na jednym z podwórek...


a w małym porcie przed Ueckermunde czekała jakby na mnie Czapla pozerka :)


potem złapałem gumę, a potem była kolejna pozerka Beata ;)


i u celu wycieczki...




Powrót przez Eggesin do Ahlbecku, gdzie mieliśmy nasze autko... zabraliśmy ze sobą Beatę, która w zamian za to że będzie wcześniej w domu, "wpadła na pomysł" że będzie czekać na Jacka z pyszną kolacją i piwkiem... yyyy czekamy na relację ;)
  • DST 54.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 marca 2014

Poczdam zwiedzanie

No i w końcu w poszukiwaniu miejsc na ślubne plenery wybraliśmy się na zwiedzanie Poczdamu, i okazało się, że był o strzał w dziesiątkę... zamków i pałaców starczy tam dla kilkudziesięciu fotografów pracujących jednocześnie, do tego dwie ciekawe dzielnice: kwartał holenderski i rosyjska Alexandrowka, no i mnóstwo innych atrakcji sprawiają, że to dobry cel nawet na kilkudniową wycieczkę... my mieliśmy pół dnia, więc zobaczyliśmy w zasadzie niedużo, choć po ilości zdjęć jestem odmiennego zdania :)

Parking rowerowy na dworcu, wydawał się jakiś taki mały...


no tak, bo większy był na zewnątrz... :)


zamiast deszczu świeciło słońce więc humory tym bardziej nam dopisywały...


Kosmo-Monter


w drodze do dzielnicy rosyjskiej zwanej Alexandrowka








Alexandrowka, to kompleks kilku a może i kilkunastu pięknych, starych, drewnianych chatek...








następnym, głównym celem zwiedzania był Schloss Sanssouci...








miejscowy grajek ;)


Orangerieschloss




Belvedere auf dem klausberg




i nasza ferajna..




Neues Palais...  a jaie pranie ktoś zrobił i gacie suszy ;)














Chinesisches Haus




i widok na Schloss Sanssouci od dołu...






Friedenskirche




i już w drodze do kwartału holenderskiego...


żabko-biedronka












Cecilienhof






Troszkę się nam rozpadało, więc wróciliśmy do centrum miasta, zjedliśmy obiad  i pojechaliśmy na Berliner FahradSchau... i znowu wyszło słońce...


Na targach kultury rowerowej było tyle fajnych rowerów i gadżetów, że ślinienia było tam na dwie godziny... co po niektórzy wrócili z niewielkimi zdobyczami, jak na przykład z czapką :)




tudzież kalendarzem... :)


Zaliczyliśmy jeszcze wystawę rowerowa w jednym muzeum, ale obie fotorelacje, spore fotorelacje będa niedługo dostępne na fb Rowerowego Szczecina, co by więcej osób mogło podziwiać te podejrzane tam cudeńka.
  • DST 41.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 marca 2014

Do Trzebieży po pracy

To miała być wycieczka do Zalesia w celu obejrzenia wystawy dzikiej przyrody, ale gdy na miejscu okazało się, że ośrodek w piątki przed sezonem czynny jest do godziny 16:00, głównym celem stała się Trzebież... do której i tak mieliśmy pojechać :) Ja, Wanda, Krzysiek oraz miła niespodzianka w postaci Ani i Mirka... :)

W drodze na Głębokie, przejeżdżając przez Jasne Błonia




hmmm, pamięta ktoś może, w którym roku w Pilchowie była olimpiada??? ;) chociaż biorąc pod uwagę, że to przy ogródku piwnym, to zawody są tam pewnie co sezon...


za Tanowem zjechaliśmy z asfaltu i pojechaliśmy przez las, napotykając na swojej drodze spore stado Saren...


musiałem się trochę nawyginać aby je dopaść, ale udało się :)


gdy grupa na mnie czekała, zlokalizowali duże stado dzików, które goniliśmy przez pewien czas drogą... ale wyprowadziły nas w las...


a co to?


a drzewko ;)


nie zabrakło też Monterowych skrótów do Zalesia...




Ośrodek Edukacji Ekologicznej w Zalesiu...


a dalej ulubiona asfaltówką do Trzebieży...


nawet Mirek wygląda na zdziwionego tym co wyczynia Krzychu...






i już w Trzebieży...






potem powrót przez las do Jasienicy i autobusem do domku... :)
  • DST 51.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 marca 2014

Szlakiem Orła Bielika - po pracy

No i kolejny dzień po pracy spędzony na rowerze... tym razem za sprawą Jaszka :) Ja z Wandą, Piotrek z Hanią i... Krzysiek z Jackiem ;)


sporo było tego dnia podjazdów...


i zjazdów :)


po przejeździe pod autostrada napotkaliśmy na.. niewielki pożar, więc ekipa ratunkowa poszła go ugasić :)


a tak się paliło, gdy się popatrzyło na to z bliska


humory dzisiaj raczej dopisywały...




no i przyszedł czas na podejście pod górkę w okolicy autostrady...


jak widać ciężkie podejście...














można powiedzieć, że dobra połowa wycieczki odbyła się już po zmroku...





  • DST 59.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 marca 2014

OBERSEE - wycieczka po pracy

Korzystając z ładnej pogody, tym bardziej że weekend zapowiada się deszczowy, postanowiliśmy swoje przejechać zaraz po pracy, dołączył do nas Monter i poprowadził nas swoimi ścieżkami do Blankensee :)

w drodze na Głębokie...


i już na właściwej trasie...




czasami drogi były dobre, a czasem grzęźliśmy w piachu, jak to Krzychu mówił to taka jazda po suchym błocie ;)


nad prywatnym jeziorkiem...




zachód słońca tuż przed Blankensee...


Obersee, zjedliśmy ciastka i po ciemniacku wracaliśmy już po asfaltach, po ciemniacku aby wypróbować nową lampkę Wandy :)

  • DST 47.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 marca 2014

Międzyodrze

Kolejna wycieczka z cyklu: co będę spał w domu, skoro mogę pojechać na rower i na zdjęcia rzecz jasna :) choć wstać nie było łatwo, to wiedziałem, że przy dobrej pogodzie natura mi to wyrzeczenie ciepłego łóżka wynagrodzi... i tak też się stało :)

nie wystarczy pojechać na wschód słońca, trzeba być tam z godzinkę wcześniej, bo wtedy na niebie odbywa się najładniejszy spektakl kolorów...


Kormoran...


i jeszcze więcej...




i kolejny... :)


do wschodu słońca jeszcze trochę...


i już :)


a jak już słoneczko wstało ruszyłem obadać nie przejechane dotąd drogi... lecz jak się okazało, niektórych już od dawna nie ma...


Sarny śmigały aż miło...






i znowu Kormoran...






no i sobie poleciał...


mój towarzysz...


gdy już miałem opuszczać rozlewiska zobaczyłem w oddali Czaplę Białą, wiedziałem że gdy się zatrzymam to zaraz odleci i tak się stało... ale że leciała wzdłuż drogi to udałem się w pościg, po chwili okazało się że ścigam już całą eskadrę tych pięknych ptaków...






Chwilę później jeszcze zaczęły na mnie chrumkać krzaki, były tak gęste że dzików nawet nie było widać... niestety musiałem wracać, by na 11:00 pójść do pracy... w każdym bądź razie Dolinę Dolnej Odry mam zamiar odwiedzać cyklicznie :)
PS. Za jakiś bliżej nieokreślony czas powinien pojawić się jeszcze krótki filmik... powinien... kiedyś ;)
  • DST 20.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 marca 2014

Berlin - szwendaczka bez celu w Dniu Kobiet

W zasadzie mieliśmy jechać na targi ITB, ale Wandzie coś się odwidziało, a że byliśmy już umówieni z Gibą i Kalą na wspólnym bilet, to postanowiliśmy się poszwendać bez celu... do tego Monter za przewodnika i była udana wycieczka :) a przy okazji rozgryzłem jego pasję do robienia skrótów, on po prostu co jakiś czas jeździ do Berlina na takie skrótowe treningi ;) na pytanie gdzie jedziemy -  odpowiedź brzmi na zachód.... zanim zdążyliśmy zapytać którędy już trzeba było gonić Montera... a i tak mieliśmy szczęście, że pojechał na składaku, choć nie wszyscy za nim nadążali...


Potsdamer Platz


spotkaliśmy ciekawe eksponaty nie tylko rowerowe...




jadąc "w kierunku" sklepu Zweirad Stadler postanowiliśmy odwiedzić nieczynne już lotnisko Tempelhoff... ale tutaj lepszy będzie materiał filmowy który ukaże się niebawem...




a to dopiero wynalazek... :)


ale żeby się tak męczyć na stojąco...


w jednym z parków zjedliśmy drugie śniadanie, jak widać nie tylko my... ;)




nasza granda...


w Berlinie można spotkać mnóstwo rowerzystów... na wszelakich rowerach...






czym można zastąpić szyld sklepu rowerowego??? ależ to oczywiste, że...


a na czym najszybciej dowieźć pizze??? ależ oczywiście, że na...


no i mnóstwo zabytków... szczególnie ładna jest okolica rzeki...












w Berlinie spotkaliśmy tez Misiacza :)


światła dla rowerzystów...






na dworzec w Potsdamer Platz dotarliśmy na około godzinę przed pociągiem, więc Wanda z kalą i Maćkiem poszli na kawę, a ja z Monterem pojechaliśmy poszukać Checkpoint Charli...


i Krzychu całkiem przypadkiem przechodził obok...


Trabi w wersji XXL


i powrót na dworzec...


a to... no właśnie co to??? Piwko na wycieczce postawię, bezalkoholowe oczywiście, jak kto zgadnie...


Następny wypad do Berlina jakoś za dwa tygodnie, tym razem celem będzie Berlin Fahradschau i zamki Poczdamu... jacyś chętni???

  • DST 70.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl