Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2015
Dystans całkowity: | 190.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 47.50 km |
Więcej statystyk |
Sobota, 17 stycznia 2015
Do Locknitz, a potem na poligon...
Chłopaki ogłosili wypad na bigos do Locknitz, więc postanowiłem się podłączyć, z opcją że po drodze odłączę się i wrócę nieco wcześniej, ale na to mi niestety nie pozwolili... a w domu Wanda czekała ze zrypką, a za karę zrobiła mi... pyszną kolację... :) jeżeli to jakaś reguła to... ;)
w drodze do Schwennenz...
ekipa wycieczkowa...
a pogoda tego dnia była wyśmienita... :)
ostatnie metry przed Leichensee, gdzie miała odbyć się degustacja bigosu...
Jacek zgarnął z domu obrus świąteczny i zabrał się za przygotowanie stołu...
a Hopfen za podgrzanie bigosu... z racji mięsa w składzie i awersji do bigosu jakotakiego, nie próbowałem, ale podobno był pyszny...
oprócz bigosu było też wino...
a tak się kończą takie imprezy... dziewczyny pochlały, pojadły i złamały wypatrzone wcześniej przez Montera siedzisko... ;)
skoro nie było już na czym siedzieć, to pozbieraliśmy zabawki i poszliśmy jeszcze nad jezioro...
grupowe zdjęcie...
a nawet dwa...
i w drogę... ku następnej okazji do przerwy...
dziewczyny coś dziwnie na siebie patrzały...
a na poligonie w miejscu gdzie kiedyś była osada, ruiny szkoły...
szczęśliwcy mogli w końcu przekonać się gdzie jest punkt G :)
szczególnie Monter był tym faktem niesamowicie zainteresowany... no ale on tam pewnie zna drogę na skróty ;)
Ewa nawet się rozmarzyła...
oberwało się ciężarówce już pewnie nie jeden raz...
na wyjeździe z poligonu...
a potem zrobiło się ciemno, a nam zostało jakieś ponad cztery dyszki do domu... to był udany dzień :)
w drodze do Schwennenz...
ekipa wycieczkowa...
a pogoda tego dnia była wyśmienita... :)
ostatnie metry przed Leichensee, gdzie miała odbyć się degustacja bigosu...
Jacek zgarnął z domu obrus świąteczny i zabrał się za przygotowanie stołu...
a Hopfen za podgrzanie bigosu... z racji mięsa w składzie i awersji do bigosu jakotakiego, nie próbowałem, ale podobno był pyszny...
oprócz bigosu było też wino...
a tak się kończą takie imprezy... dziewczyny pochlały, pojadły i złamały wypatrzone wcześniej przez Montera siedzisko... ;)
skoro nie było już na czym siedzieć, to pozbieraliśmy zabawki i poszliśmy jeszcze nad jezioro...
grupowe zdjęcie...
a nawet dwa...
i w drogę... ku następnej okazji do przerwy...
dziewczyny coś dziwnie na siebie patrzały...
a na poligonie w miejscu gdzie kiedyś była osada, ruiny szkoły...
szczęśliwcy mogli w końcu przekonać się gdzie jest punkt G :)
szczególnie Monter był tym faktem niesamowicie zainteresowany... no ale on tam pewnie zna drogę na skróty ;)
Ewa nawet się rozmarzyła...
oberwało się ciężarówce już pewnie nie jeden raz...
na wyjeździe z poligonu...
a potem zrobiło się ciemno, a nam zostało jakieś ponad cztery dyszki do domu... to był udany dzień :)
- DST 108.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 6 stycznia 2015
Dolina Odry (okolice Schwedt)
Dzisiaj z Wandą połączyliśmy przyjemne z pożytecznym... ja chciałem na wycieczkę (przyjemne) a ona na zakupy (pożyteczne) więc pojechaliśmy do Schwedt... Wanda na rowerze objeżdżała sklepy i miasto, a ja ponad trzy godzinki buszowałem po rozlewiskach :) ja, rower, dwa aparaty i żadnego pośpiechu... no i cała masa zwierząt dookoła :)
Zacząłem od sprawdzenia czy może ta zalana droga, której jeszcze w całości nie przejechałem, jest może ciągle zalana...
no i była...
ale za to już na początku zaczęła się na dobre wycieczka ornitologiczna :)
na pierwszy ogień poszły Łabędzie Krzykliwe...
a tutaj zagwostka.... MyszołówWłochaty Zwyczajny :) Hmmm, ktoś pomorze rozpoznać ptaszka? Dzięki Krzyśku zwany Ptakiem :)
potem były całe kolonie Czernicy...
swoją obecność zaznaczyła także Czapla Siwa...
przez Łabędzie można było poczuć się jak na lotnisku...
Wrona Siwa...
Mewa Siwa...
w Dolinie Odry nawet zimą bez śniegu jest przepięknie...
choć w oddali straszą kominy... :(
a pod koniec pojawiły się jeszcze Sarny...
a że kończył mi się wolny czas, postanowiłem na odchodne "upolować" jeszcze Łabędzia i ruszyłem do Schwedt w poszukiwaniu żony i resztek pieniędzy... :)
Zacząłem od sprawdzenia czy może ta zalana droga, której jeszcze w całości nie przejechałem, jest może ciągle zalana...
no i była...
ale za to już na początku zaczęła się na dobre wycieczka ornitologiczna :)
na pierwszy ogień poszły Łabędzie Krzykliwe...
a tutaj zagwostka.... Myszołów
potem były całe kolonie Czernicy...
swoją obecność zaznaczyła także Czapla Siwa...
przez Łabędzie można było poczuć się jak na lotnisku...
Wrona Siwa...
Mewa Siwa...
w Dolinie Odry nawet zimą bez śniegu jest przepięknie...
choć w oddali straszą kominy... :(
a pod koniec pojawiły się jeszcze Sarny...
a że kończył mi się wolny czas, postanowiłem na odchodne "upolować" jeszcze Łabędzia i ruszyłem do Schwedt w poszukiwaniu żony i resztek pieniędzy... :)
- DST 32.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 stycznia 2015
Fotoradar!!!
Jako, że byliśmy w pobliżu Białego Boru, znanego na całą Polskę z fotoradarów i rowerzysty golasa, postanowiliśmy poszukać jednego, dość osobliwego... :) noga dokuczała chyba mocniej niż wczoraj, do tego padało, ale co tam... nie przyjechaliśmy tutaj dla przyjemności... tempo nie było piknikowe, więc pierwsze zdjęcie zrobiłem jak Piotrkowi zeszło powietrze z koła... więc zdjęliśmy dętkę, nadmuchaliśmy ja aby sprawdzić gdzie jest dziura i okazało się że co, dziury nie ma... więc to pewnie wentyl... ale chłopaki się przynajmniej kawy napili... :)
a to dodatkowa atrakcja wycieczki, stado jeleni, około 30 sztuk...
księżyc pięknie dawał tego wieczoru... mocniej dawał tylko wiatr :)
no ale co mieliśmy znaleźć, to znaleźliśmy...
fotoradar jest w pobliżu miejscowości Drężno... i działa na pilota... :)
a potem spowrotem do domu, na skróty, przez las... to była ciężka trasa, sporo górek, grząskich dróg, błota i wiatru..., ale przynajmniej będzie co wspominać :)
a to dodatkowa atrakcja wycieczki, stado jeleni, około 30 sztuk...
księżyc pięknie dawał tego wieczoru... mocniej dawał tylko wiatr :)
no ale co mieliśmy znaleźć, to znaleźliśmy...
fotoradar jest w pobliżu miejscowości Drężno... i działa na pilota... :)
a potem spowrotem do domu, na skróty, przez las... to była ciężka trasa, sporo górek, grząskich dróg, błota i wiatru..., ale przynajmniej będzie co wspominać :)
- DST 30.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 stycznia 2015
Zachodniopomorskie fortyfikacje - okolice Sępólna
Nowy Rok razem ze znajomymi, z którymi miło spędzaliśmy czas w Sępólnie Małym, postanowiliśmy przywitać na rowerach... Wojtek do spółki z Piotrkiem postanowili pokazać nam niedawno powstały szlak fortyfikacji wału pomorskiego... szlak pieszy... no to w drogę, nie powstrzymało mnie nawet zapalenie stawu kolanowego z którym się z rana obudziłem... objawy: kuśtykanie, ból przy zginaniu w kolanie, brak jakiejkolwiek możliwości zrobienia przysiadu - nawet choćby do połowy... ale co tam, co Cie nie zabije, to Cie wzmocni :)
Już od samego początku zapowiadało się nieźle...
jeden z organizatorów całego zamieszania...
trasa o długości 6 km wiedzie wzdłuż umocnień wykonanych w 1936 r.
w kolejnym schronie jednosektorowym z ochroną wejścia...
mieszkający w pobliżu rolnik, urządził sobie spiżarnię...
no cóż w końcu to trasa piesza...
przyszedł czas na okopy...
szaniec...
i kolejny schron...
droga, czym jest droga... to takie miejsce po którym da się przejechać/przejść z rowerem... no to pole jak najbardziej mieściło się w tej definicji... :)
Zbyszkowi się tam jakby spodobało...
i kolejne pole, najpierw po trawie, a następnie po błocie... Grelus!!!
Piotrek - nasz przewodnik, w końcu miejscowy ;)
jak to na porządną wycieczkę przystało przyszedł czas na... kawę... ale nie z termosu, tylko taką świeżo zrobioną... :)
wycieczkę zakończyliśmy tuż przed zmierzchem, tylko po to, aby mieć więcej czasu na gry planszowe, oj szykowała się długa noc... :)
Już od samego początku zapowiadało się nieźle...
jeden z organizatorów całego zamieszania...
trasa o długości 6 km wiedzie wzdłuż umocnień wykonanych w 1936 r.
w kolejnym schronie jednosektorowym z ochroną wejścia...
mieszkający w pobliżu rolnik, urządził sobie spiżarnię...
no cóż w końcu to trasa piesza...
przyszedł czas na okopy...
szaniec...
i kolejny schron...
droga, czym jest droga... to takie miejsce po którym da się przejechać/przejść z rowerem... no to pole jak najbardziej mieściło się w tej definicji... :)
Zbyszkowi się tam jakby spodobało...
i kolejne pole, najpierw po trawie, a następnie po błocie... Grelus!!!
Piotrek - nasz przewodnik, w końcu miejscowy ;)
jak to na porządną wycieczkę przystało przyszedł czas na... kawę... ale nie z termosu, tylko taką świeżo zrobioną... :)
wycieczkę zakończyliśmy tuż przed zmierzchem, tylko po to, aby mieć więcej czasu na gry planszowe, oj szykowała się długa noc... :)
- DST 20.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze