Niedziela, 19 stycznia 2014
Próchnowo - Łubowo
No i dzień drugi... wczoraj wieczorem lekko na plusie a od rana na mocnym minusie (-6), znaczy się będzie ślisko... i było... na tyle, że przynajmniej kilkanaście razy wyskakiwałem z roweru starając się wylądować z telemarkiem, za co otrzymywałem od Wandy coraz wyższe noty, dopóki sama dwa razy nie spadła z roweru.... ja także dwie próby spaliłem ;) w lesie było nierówno i ciężko, na "asfaltówkach" lodowisko - albo na lodowiskach asfalt, a we wioskach drogi wyślizgane od aut... tak więc szanse na dojechanie do Szczecinka malały z każdą godziną, ale za punkt honoru postawiliśmy sobie Borne Sulinowo... tempo w okolicach 8-10 km/h ani nie powalało ani nie pozwalało na rozgrzanie, więc cały dzień spędziliśmy na krioterapii, już dawno, a może jeszcze nigdy nas tak nie przemroziło... brrrr
widok z okna
asfalt przeplatany lodem, a może raczej na odwrót...
lekko nie było, ale wesoło :)
Laski Wałeckie...
Wanda starała się trzymać toru jazdy, dopóki nie natrafiła na takie mega oblodzone, a ja pobocza...
a rowery z każdą godziną były coraz bardziej zaśnieżone i zamarznięte...
a to był chyba Trznadel z kolegami :)
wszelkie przejazdy przez kałuże doprowadziły do oblodzenia obręczy i niemalże wyłączenia naszych hamulców...
całkiem ładna aleja drzew na wyjeździe z miejscowości Starowice...
i Borne Sulinowo... :)
W Bornem poszliśmy coś zjeść i ogrzać się... w barze "pod Orłem" najedliśmy się, jedzenie dobre i w miarę tanie, ale za to było zimno a na ogrzaniu się zależało nam najbardziej, więc szukaliśmy dalej i znaleźliśmy "Marinę" - w której zjedliśmy przepyszne ciasta no i przede wszystkich ogrzaliśmy się... serdecznie polecamy to miejsce :) potem już tylko jazda po ciemku na pociąg oblodzoną asfaltówką, choć nieźle wyjeżdżoną toteż nasza prędkość dochodziła momentami do zawrotnych 15km/h... w dodatku musieliśmy tak wyliczyć czas przejazdu, aby zdążyć na pociąg powrotny, ale też nie przyjechać za wcześnie, co by nie stać i marznąć na dworze...
Ten dzień nas bardzo dużo nauczył i dał w kość jak chyba żadna inna wycieczka... no ale co nas nie zabije, to nas wzmocni :)
trasa
widok z okna
asfalt przeplatany lodem, a może raczej na odwrót...
lekko nie było, ale wesoło :)
Laski Wałeckie...
Wanda starała się trzymać toru jazdy, dopóki nie natrafiła na takie mega oblodzone, a ja pobocza...
a rowery z każdą godziną były coraz bardziej zaśnieżone i zamarznięte...
a to był chyba Trznadel z kolegami :)
wszelkie przejazdy przez kałuże doprowadziły do oblodzenia obręczy i niemalże wyłączenia naszych hamulców...
całkiem ładna aleja drzew na wyjeździe z miejscowości Starowice...
i Borne Sulinowo... :)
W Bornem poszliśmy coś zjeść i ogrzać się... w barze "pod Orłem" najedliśmy się, jedzenie dobre i w miarę tanie, ale za to było zimno a na ogrzaniu się zależało nam najbardziej, więc szukaliśmy dalej i znaleźliśmy "Marinę" - w której zjedliśmy przepyszne ciasta no i przede wszystkich ogrzaliśmy się... serdecznie polecamy to miejsce :) potem już tylko jazda po ciemku na pociąg oblodzoną asfaltówką, choć nieźle wyjeżdżoną toteż nasza prędkość dochodziła momentami do zawrotnych 15km/h... w dodatku musieliśmy tak wyliczyć czas przejazdu, aby zdążyć na pociąg powrotny, ale też nie przyjechać za wcześnie, co by nie stać i marznąć na dworze...
Ten dzień nas bardzo dużo nauczył i dał w kość jak chyba żadna inna wycieczka... no ale co nas nie zabije, to nas wzmocni :)
trasa
- DST 86.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Warunki iście arktyczne.. brr. Zimno się robi od samego oglądania..
davidbaluch - 19:28 wtorek, 21 stycznia 2014 | linkuj
Podziw dla Was Tomek :) Mnie na taką pogodę nikt na rower by nie wygnał :)
Trendix - 18:42 wtorek, 21 stycznia 2014 | linkuj
Komentuj