Informacje

  • Wszystkie kilometry: 17759.30 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: brak danych.
  • Prędkość średnia: brak danych.
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TandemYogi.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 3 maja 2014

Hradek - Bielawa Dolna

To była ciepła noc pod dachem... nie wiem co robili chłopaki w swoim pokoju, ale Artur rano wstał jeszcze bardziej schorowany niż był wcześniej... wieczorem dnia poprzedniego posiedzieliśmy sobie jeszcze na pogaduchach i ustaliliśmy plan działania na dzisiaj... pobudka o 6:00 i godzinę później wyjazd... no ale z rana zrobiliśmy jednak godzinne opóźnienie... zaczęliśmy od wyruszenia na trójstyk granic...


ponieważ Artur zapomniał z pokoju zatyczki od kamerki wróciliśmy jeszcze na moment do Krystyny...


i pojechaliśmy dalej do Zittau... patrząc na nasze dzienne przebiegi zastanawialiśmy się czasem czy jak tak dalej pójdzie to nie będziemy szukać tam noclegu... :P


W Żytawie jeździ zabytkowy pociąg, na który mieliśmy przyjemność natrafić :)


było też miejsce które powinien koniecznie odwiedzić Misiacz :)




no to trochę sobie pojeździliśmy po tym uroczym miasteczku...


rowerowa Pani listonosz....


zajechaliśmy też do Muzeum św. Krzyża ...


gdzie w kościele można było zobaczyć zabytkową Zasłonę Wielkopostną z 1472 r.


zabytkowy most na wyjeździe z miasta...


bardzo ciekawa zabudowa w niemieckich przygranicznych miasteczkach...


na trasie trafiliśmy na fajną miejscówkę na obiad, więc odbyło się gotowanie... tym razem na szybko: tortelloni z białymi szparagami i sosem holenderskim, oczywiście odpowiednio przyprawione... tak, wozimy ze sobą na wyjazd przyprawy :)


i ekipa znowu na trasie...




Kloster St. Miarienthal


Zdarzają się jednak momenty, kiedy Monter sam pozuje do zdjęć... z reguły dzieje się to po zakupach... ach, ta radość na twarzy i w rękach :)


ooooo, znowu kotek :)


to tutaj Krzychu znalazł telefon, który oddaliśmy w dobre ręce...


Artur pognał gdzieś do przodu, a my skręciliśmy na małe zwiedzanie nieco większej maszyny...




były też inne, nieco mniejsze eksponaty...


taki ładny stał przy drodze, że nie mogłem się nie zatrzymać :)


Za nim zabraliśmy się za zwiedzanie Gorlitz, postanowiliśmy wpaść do Zgorzelca, chłopaki wyczytali gdzieś info o tanim kempingu... kemping był, a w zasadzie parking z kempingiem, ale miejsc pod dachem brak, a cena 30 zł za osobę w namiocie skutecznie nas odstraszyła...






i już jesteśmy w tej ładniejszej części miasta po zachodniej stronie granicy...


stare miasto robi duże wrażenie...






czarny orzełek


hmmm... ale co robiła Pani po lewej?


Wanda nasz główny hamulcowy wycieczki, postanowiła poszukać jakiejś kawiarni co by zrobić przerwę na coś słodkiego... no i z dala zobaczyła napis "backerei"... no niestety była nieczynna a zapowiadało się ciekawie :)


i ta w tym młynie także...


więc pojechaliśmy dalej... tym razem na nocleg udaliśmy się do Polski, się poszuka, to się znajdzie... w zasadzie znaleźliśmy w internecie, że gościu ma pokoje dość tanio, Artur zadzwonił i pojechaliśmy przez Pieńsk do Stojanowa... ale w międzyczasie okazało się, że już zajęte, no bo co tam... ale zaproponował nam jeszcze nie do końca wykończony jeden pokoik, tyle że bez dostępu do toalety... więc kupiliśmy u niego jajka od szczęśliwych wolno biegających kurek i pojechaliśmy dalej... znaleźliśmy coś w internecie, że w następnej miejscowości będą dwa...  na wyjeździe ze Stojanowa napotkaliśmy kolejnego Misiacza...


z kolegą był...


Bielawa Dolna... okazała się całkiem fajną wsią... taka wioska tematyczna z pomysłem... był bar (już nieczynny) mnóstwo fajnych rzeźb i plan, według którego były dwa miejsca noclegowe z pokojami - ale przecież nie przed sezonem...


a że zaczęło się ściemniać postanowiliśmy poszukać odpowiedniego miejsca na nocleg przy rzece, gdzie ponoć była przeprawa...


i była.. i to jaka ładna :) i można było przebierać w miejscówkach do spania na dziko... padł nawet pomysł, żeby tam na górze pod dachem... ale było zbyt ciasno...


a to już widok z naszego obozowiska... rozbiliśmy namioty, ugotowaliśmy ciepłe żarełko, tym razem zupa pomidorowa z puszki... i poszedłem z Krzyśkiem na zdjęcia :)


po co robić jedno zdjęcie ze statywu, skoro można sobie rzecz utrudnić i zrobić składankę z 15 ujęć na obiektywie 135mm :) ale za to efekt jakby nieco lepszy :) tak wiozłem, ze sobą statyw, duży i ciężki... i aż tego jednego wieczoru go użyłem...


księżyc... jakby się dobrze przyjrzeć, to bardzo ciekawe zjawisko...


Tego dnia przejechaliśmy więcej km, niż w ciągu dwóch poprzednich razem :)
Dobranoc.
  • DST 89.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
A mi się ten domek strasznie spodobał, drewniany na wysokości.
davidbaluch
- 17:31 wtorek, 15 września 2015 | linkuj
zdjęcie uśmiechniętego Krzyska w czapce tez zjawiskowe ! :P
tunislawa
- 21:05 środa, 14 maja 2014 | linkuj
zdjęcie drzewa na tle nieba zjawiskowe :)
Trendix
- 18:52 środa, 14 maja 2014 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa kjakw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl