Wtorek, 6 maja 2014
Gosda - Grosskoschen
Dzień szósty, to ładna pogoda, no tak chłopaki pojechali do domu, to zaczęło być normalnie... wstaliśmy w miarę z rana, ale nie za wcześnie... śniadanie, pakowanie i w drogę... a widok z naszej miejscówki wyglądał o tak...
To wyrobisko przy Klinge, to była spora atrakcja turystyczna...
dworzec...
a potem cisnęliśmy już do Cottbus, aby w szczególności zwiedzić Branitzer Park
a zwiedzanie zaczęliśmy od... uzupełnienia niedoboru cukru w organizmie... :)
a potem przyszedł czas na park...
pałac...
i jego okolice...
Wanda pozerka ;)
park jest bardzo ładny i godny odwiedzenia, częściowo można także jeździć po nim legalnie rowerem, jednakże zawiodła nas jego największa atrakcja czyli piramida, na fotografiach reklamowana niczym wyspa kwiatów na początku maja wyglądała, jak zielone pastwisko obrośnięte przez chwasty...
następnie zwiedziliśmy większość sklepów rowerowych tego miasta, z czego przed jednym zaintrygowała mnie takowa rzecz... kto zgadnie co to jest?
pojeździliśmy trochę po starówce...
pocztowy elektryczek.. :)
na wyjeździe z miasta koło ZOO zobaczyliśmy takie oto to cudo dla turystów...
podwieczorek :)
Spremberg...
przez większość dnia jeździliśmy po terenach wykopalisk, drogi co prawda bez zarzutu, ale wszędzie zakaz wstępu i się jakoś nieswojo czuliśmy...
pod wieczór dotarliśmy do Welzlow gdzie był kemping, niestety okazało się, że był... ale tylko na naszej mapie... co dalej... no cóż do najbliższego było około 20 km, więc zrobiliśmy sobie wycieczkę nocną, nie pierwszy zresztą raz :) ale za to pierwszy raz spotkaliśmy po ciemku stado dzików z warchlakami przy samej drodze :), w końcu dotarliśmy do Grosskoschen do kempingu (około 22:30) zjedliśmy porządną kolację i poszliśmy spać :)
To wyrobisko przy Klinge, to była spora atrakcja turystyczna...
dworzec...
a potem cisnęliśmy już do Cottbus, aby w szczególności zwiedzić Branitzer Park
a zwiedzanie zaczęliśmy od... uzupełnienia niedoboru cukru w organizmie... :)
a potem przyszedł czas na park...
pałac...
i jego okolice...
Wanda pozerka ;)
park jest bardzo ładny i godny odwiedzenia, częściowo można także jeździć po nim legalnie rowerem, jednakże zawiodła nas jego największa atrakcja czyli piramida, na fotografiach reklamowana niczym wyspa kwiatów na początku maja wyglądała, jak zielone pastwisko obrośnięte przez chwasty...
następnie zwiedziliśmy większość sklepów rowerowych tego miasta, z czego przed jednym zaintrygowała mnie takowa rzecz... kto zgadnie co to jest?
pojeździliśmy trochę po starówce...
pocztowy elektryczek.. :)
na wyjeździe z miasta koło ZOO zobaczyliśmy takie oto to cudo dla turystów...
podwieczorek :)
Spremberg...
przez większość dnia jeździliśmy po terenach wykopalisk, drogi co prawda bez zarzutu, ale wszędzie zakaz wstępu i się jakoś nieswojo czuliśmy...
pod wieczór dotarliśmy do Welzlow gdzie był kemping, niestety okazało się, że był... ale tylko na naszej mapie... co dalej... no cóż do najbliższego było około 20 km, więc zrobiliśmy sobie wycieczkę nocną, nie pierwszy zresztą raz :) ale za to pierwszy raz spotkaliśmy po ciemku stado dzików z warchlakami przy samej drodze :), w końcu dotarliśmy do Grosskoschen do kempingu (około 22:30) zjedliśmy porządną kolację i poszliśmy spać :)
- DST 95.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Liczyłem na uśmiech Yogiego odciśnięty w betonie, bo też wiedziałem, że to dzwonek - "Monter" taki ma :).
Misiacz - 22:02 wtorek, 20 maja 2014 | linkuj
Komentuj