Niedziela, 20 lipca 2014
Prenzlau - Boitzenburg
No to trafiła nam się wolna niedziela... i to w lipcu... i to w cholerny upał... ale długo się nie zastanawiając pojechaliśmy się nieco zrelaksować na rowerze... najpierw autem do Prenzlau, a dalej... :)
Prenzlau, miejsce odpoczynku dla rowerzystów może być piękne, bo czemu nie...
rano było "tylko" gorąco...
pomidorki prosto z chłodziarki... pyszne były... :)
w Potzlow, albo innym Seehausen była impreza...
i sporo ciekawych rzeczy można było tam zobaczyć...
aż w końcu zrobiło się upalnie... więc poczekaliśmy na otwarcie jednej z naszych ulubionych knajpek, by móc się porządnie zrelaksować... leżaczek, piwko, ciasto, zimna woda ze zraszacza i 40 ze stopni w słońcu :)
ten "pan" po prawej jest godzien polecenia...
potem ruszyliśmy dalej... szybko znowu zrobiło się gorąco, więc zaliczyliśmy jeziorko i drzemkę w cieniu, i dalej w kierunku Boitzenburga trafiliśmy na nowo budowaną drogę rowerową... grubaśna warstwa asfaltu i o dziwo bez krawężnika... to tak można???
w Wichmansdorf trafiliśmy do Cafe Eigen-Art, muzeum połączone z kawiarnią... wiem że byłem spragniony bo upał dawał się mocno we znaki, ale już dawno nie piłem tak pysznej Ice Chocolate... :)
i jak widać nie byliśmy tam sami...
w końcu Boitzenburg i piękny pałac...
tym razem widok z parku...
w którym tym razem znaleźliśmy o to: grobowiec...
potem kolejna tego dnia kawiarnia i znowu przyszła pora na piwko...
jakby kto chciał wiedzieć co o której mu świergoli za oknem...
kościół w Krochlendorf...
i na koniec odwiedziliśmy jeszcze ten piękny park w Prenzlau...
Wycieczka super, aczkolwiek jazda w taki upał to niestety nieporozumienie... w słońcu niewyróba, a w lesie w cieniu zżerają Cię muchy i inne latające owadki... chyba jednak wolimy jazdę po sezonie letnim... :)
Prenzlau, miejsce odpoczynku dla rowerzystów może być piękne, bo czemu nie...
rano było "tylko" gorąco...
pomidorki prosto z chłodziarki... pyszne były... :)
w Potzlow, albo innym Seehausen była impreza...
i sporo ciekawych rzeczy można było tam zobaczyć...
aż w końcu zrobiło się upalnie... więc poczekaliśmy na otwarcie jednej z naszych ulubionych knajpek, by móc się porządnie zrelaksować... leżaczek, piwko, ciasto, zimna woda ze zraszacza i 40 ze stopni w słońcu :)
ten "pan" po prawej jest godzien polecenia...
potem ruszyliśmy dalej... szybko znowu zrobiło się gorąco, więc zaliczyliśmy jeziorko i drzemkę w cieniu, i dalej w kierunku Boitzenburga trafiliśmy na nowo budowaną drogę rowerową... grubaśna warstwa asfaltu i o dziwo bez krawężnika... to tak można???
w Wichmansdorf trafiliśmy do Cafe Eigen-Art, muzeum połączone z kawiarnią... wiem że byłem spragniony bo upał dawał się mocno we znaki, ale już dawno nie piłem tak pysznej Ice Chocolate... :)
i jak widać nie byliśmy tam sami...
w końcu Boitzenburg i piękny pałac...
tym razem widok z parku...
w którym tym razem znaleźliśmy o to: grobowiec...
potem kolejna tego dnia kawiarnia i znowu przyszła pora na piwko...
jakby kto chciał wiedzieć co o której mu świergoli za oknem...
kościół w Krochlendorf...
i na koniec odwiedziliśmy jeszcze ten piękny park w Prenzlau...
Wycieczka super, aczkolwiek jazda w taki upał to niestety nieporozumienie... w słońcu niewyróba, a w lesie w cieniu zżerają Cię muchy i inne latające owadki... chyba jednak wolimy jazdę po sezonie letnim... :)
- DST 77.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj