Sobota, 13 grudnia 2014
Tychowo - prawie Bobolice - Tychowo
Korzystając z okazji, że Wanda musiała służbowo pojechać do Koszalina, postanowiliśmy sobie zrobić wycieczkę przy okazji odwiedzając Wojtka El Grelusa, co by razem z nim pokręcić się po jego terenach... Wanda zajechała tam z rana, a ja miałem dojechać pociągiem zaraz po pracy, by być tam na około 19-20, ale, no właśnie.... ale drzewo się zawaliło i zerwało trakcję na torach i była lekka obsuwa, a cała podróż trwała około 6 godzin :) ale żeby nie było tak, że nic się nie działo, PKP zorganizowało teleportację podróżnych autobusem na trasie Worowo - Świdwin, ale.. no właśnie ale Panie - no chyba nie z tym rowerem... przeczuwając trudności nawet nie próbowałem się do niego wcisnąć, skoro nawet wszyscy pasażerowie się nie zmieścili i musiał robić dwa kursy, tylko od razu załączyłem nawigację i pognałem na skróty do Świdwina... trochę po asfalcie, potem polnymi drogami, potem przez pola, by w końcu na skróty przebić się do drogi wojewódzkiej i razem z wiatrem (a wiało tego dnia ostro - Aleksandra wiała) gnać do Świdwina, gdzie dotarłem chwilę po autobusie... który musiał zrobić jeszcze jeden kurs, więc czekała mnie godzinna przerwa w pociągu... :)
a rower po mały off road wyglądał tak:
dotarłem do Koszalina, zawitałem na kończące się już urodziny Ani (Grelusowej współlokatorki) a rano ruszyliśmy do Tychowa, skąd ruszyliśmy na trasę...
Wojtek nawet pogodę zamówił odpowiednią :)
w drodze do Bobolic o ile to było możliwe, a było, staraliśmy się unikać asfaltu :)
znaleźliśmy stary poniemiecki cmentarzyk, a w zasadzie to jego resztki...
kościółek w miejscowości Kowalki
a przez okienko zaglądamy do środka...
i dalej oczywiście przez las :)
czasem nawet na piechotę...
czasem mocno pod górę...
El Grelus we własnej osobie :)
Wanda zrobiła sobie przerwę a my pojechaliśmy "o tutaj zaraz kawałeczek może 600 metrów", a może dwa kilometry, na ruiny kościoła... jak Wam kiedyś Grelus powie 600 metrów to najlepiej pomnóżcie to przez dwa, albo i trzy i przeliczcie z mil ka km ;)
Jadąc wzdłuż szlaku Zagubiony Trakt, który nam się nawet na chwilkę zagubił dotarliśmy do Głodowej, gdzie zjedliśmy obiad i po ciemku wracaliśmy razem w kierunku samochodu... na końcu się rozdzieliliśmy, Wojtek pojechał do Tychowa, a my na nocleg do Pałacu w Bukówku... :)
więcej zdjęć
a rower po mały off road wyglądał tak:
dotarłem do Koszalina, zawitałem na kończące się już urodziny Ani (Grelusowej współlokatorki) a rano ruszyliśmy do Tychowa, skąd ruszyliśmy na trasę...
Wojtek nawet pogodę zamówił odpowiednią :)
w drodze do Bobolic o ile to było możliwe, a było, staraliśmy się unikać asfaltu :)
znaleźliśmy stary poniemiecki cmentarzyk, a w zasadzie to jego resztki...
kościółek w miejscowości Kowalki
a przez okienko zaglądamy do środka...
i dalej oczywiście przez las :)
czasem nawet na piechotę...
czasem mocno pod górę...
El Grelus we własnej osobie :)
Wanda zrobiła sobie przerwę a my pojechaliśmy "o tutaj zaraz kawałeczek może 600 metrów", a może dwa kilometry, na ruiny kościoła... jak Wam kiedyś Grelus powie 600 metrów to najlepiej pomnóżcie to przez dwa, albo i trzy i przeliczcie z mil ka km ;)
Jadąc wzdłuż szlaku Zagubiony Trakt, który nam się nawet na chwilkę zagubił dotarliśmy do Głodowej, gdzie zjedliśmy obiad i po ciemku wracaliśmy razem w kierunku samochodu... na końcu się rozdzieliliśmy, Wojtek pojechał do Tychowa, a my na nocleg do Pałacu w Bukówku... :)
więcej zdjęć
- DST 85.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj