Wtorek, 23 grudnia 2014
Kruszyniany - Babia Góra
No i czas było się żegnać z Kruszynianami i z naszą przemiła Panią gospodarz... Zajazd Tatarski na Końcu Świata to agroturystyka z prawdziwego zdarzenia, takie miejsce z duszą tatarską, gdzie można miło spędzić czas, zapomnieć o codzienności (brak tv w pokojach i zasięgu sieci komórkowej - czasem dopadała nas białoruska) i najeść się do syta regionalnych potraw... na pewno tam jeszcze wrócimy, a tymczasem zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, które niedługo wyślemy do kroniki, gdzie czeka na nie miejsce :)
jeszcze Zajazd Tatarski od zewnątrz... korzystając z dobrej pogody... którą mieliśmy dokładnie co drugi dzień...
Meczet w Kruszynianach..
Kruszyniany się rozwijają, niedługo obok Jurty Tatarskiej powstanie centrum edukacji i kultury muzułmańskiej...
a my po drodze do Babiej Góry korzystamy z dobrej pogody... a droga tylko z rzadka wyglądała jak ta...
bo znacznie częściej...
przejście graniczne w Bobrownikach... kto wie, może kiedyś ta miejscowość tętniła życiem...
a po lewo to już Białoruś na wyciągnięcie ręki...
Narejki, nieczynna już linia kolejowa w pobliżu samej granicy...
Mostowlany...
Jałówka...
następnie w okolicach Cisówki dotarliśmy do torów kolejowych i drogi, które przecinały jezioro Siemianowskie... tak ogólnie to tam nie bardzo można jeździć a nawet przebywać, albo nawet wcale... ;)
z mapy wynikało, że droga się skończy i trzeba będzie się przebić przez most kolejowy, ale co to dla nas, dodatkowo uspokajałem Wandę, że przecież pociągi pewnie już tu nie jeżdżą... ;)
koniec drogi, mostu brak... skąd my to znamy???
a pomiędzy nami a mostem kolejowym, woda...
więc trzeba było się 500 metrów cofnąć, wdrapać na nasyp i jechać wąską ścieżką wzdłuż torów...
samo przejście przez most to pestka...
jeszcze tylko przejazd przez Siemianówkę....
i po kilkunastu minutach byliśmy w Babiej Górze w agroturystyce "Na żubrowym szlaku"... dzwonimy, pukamy nic... ale słychać jakby ktoś wewnątrz remont robił... chwila przerwy w stukaniu więc jeszcze raz pukamy, wychodzi roześmiany, wesoły gospodarz i zaprasza nas do środka... a co Pan tak puka, zapytałem... a kotlety na obiad biłem :) no tak, w zasadzie mogliśmy się domyśleć... :) obiad, jak na chłopa bardzo dobry, kotlet na pół talerza, ziemniaczki, surówka, zupka... jedzenia pod korek... :)
a ja jeszcze przed jedzeniem poleciałem szybko do ostoi żubrów z nadzieją, że jakiegoś wypatrzę... niestety nie.
jeszcze Zajazd Tatarski od zewnątrz... korzystając z dobrej pogody... którą mieliśmy dokładnie co drugi dzień...
Meczet w Kruszynianach..
Kruszyniany się rozwijają, niedługo obok Jurty Tatarskiej powstanie centrum edukacji i kultury muzułmańskiej...
a my po drodze do Babiej Góry korzystamy z dobrej pogody... a droga tylko z rzadka wyglądała jak ta...
bo znacznie częściej...
przejście graniczne w Bobrownikach... kto wie, może kiedyś ta miejscowość tętniła życiem...
a po lewo to już Białoruś na wyciągnięcie ręki...
Narejki, nieczynna już linia kolejowa w pobliżu samej granicy...
Mostowlany...
Jałówka...
następnie w okolicach Cisówki dotarliśmy do torów kolejowych i drogi, które przecinały jezioro Siemianowskie... tak ogólnie to tam nie bardzo można jeździć a nawet przebywać, albo nawet wcale... ;)
z mapy wynikało, że droga się skończy i trzeba będzie się przebić przez most kolejowy, ale co to dla nas, dodatkowo uspokajałem Wandę, że przecież pociągi pewnie już tu nie jeżdżą... ;)
koniec drogi, mostu brak... skąd my to znamy???
a pomiędzy nami a mostem kolejowym, woda...
więc trzeba było się 500 metrów cofnąć, wdrapać na nasyp i jechać wąską ścieżką wzdłuż torów...
samo przejście przez most to pestka...
jeszcze tylko przejazd przez Siemianówkę....
i po kilkunastu minutach byliśmy w Babiej Górze w agroturystyce "Na żubrowym szlaku"... dzwonimy, pukamy nic... ale słychać jakby ktoś wewnątrz remont robił... chwila przerwy w stukaniu więc jeszcze raz pukamy, wychodzi roześmiany, wesoły gospodarz i zaprasza nas do środka... a co Pan tak puka, zapytałem... a kotlety na obiad biłem :) no tak, w zasadzie mogliśmy się domyśleć... :) obiad, jak na chłopa bardzo dobry, kotlet na pół talerza, ziemniaczki, surówka, zupka... jedzenia pod korek... :)
a ja jeszcze przed jedzeniem poleciałem szybko do ostoi żubrów z nadzieją, że jakiegoś wypatrzę... niestety nie.
- DST 47.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj