Niedziela, 12 października 2014
Zatom - Wałcz
drugi dzień wycieczki chłopaki rozpoczęli od lekkiego serwisu rowerów...

po wczorajszym dniu, szczególnej uwagi wymagały łańcuchy...

i w drogę w kierunku Tuczna...


ciśnij Jacek, ciśnij... ;)

piasek dawał się we znaki...

grzybek, czyżby szykowała się dłuższa przerwa???

nie tym razem...

Piotr fotografował wszystkie bocianie gniazda i pomniki przyrody, które potem nanosił na OSM...

a my tymczasem dojechaliśmy do Śmiałkowych Wzgórz...

Jacek dokonał oficjalnego otwarcia mostu i ruszyliśmy dalej...

a łatwo nie było...

a z każdym krokiem jakby coraz ciężej...

grzybki rosły przy samej drodze, a w zasadzie ścieżce, bo droga się skończyła... :)


zaczeło się mozolne pchanie rowerów pod górę...


czasami przedzieranie się przez krzaki...


ale humory nam dopisywały...
może to dlatego, że znowu zaczęła się droga... :)

Hania potrzebowała więcej mocy...

Wanda znalazła sobie grzybka, a ja z chłopakami nie znaleźliśmy bunkra, który miał tu być...

XIII wieczny zamek w Tucznie...

ta trójka wymogła na mnie kilka dodatkowych zdjęć...


szczególnie namolny był Jacek ;)

a to już nie on, ale też rowerzysta... chyba ze Szczecin na Rowerach, a może z Gryfusa ;)

po drodze do Wałcza z chłopakami zajechaliśmy jeszcze do bunkru na Wisielczej Górze, dziewczyny nie były nim zainteresowane... szczególnie że w nazwie była góra...

Piotrek prawie jak kaskader...

a potem na skróty do Wałcza, bo czas jakby nam się kończył...


jeszcze tylko odcinek wzdłuż jeziora Raduń i szybciutko do pociągu, w którym pomimo sporego tłoku jakoś znaleźliśmy swoje miejsce... :) to był miło spędzony weekend :)


po wczorajszym dniu, szczególnej uwagi wymagały łańcuchy...

i w drogę w kierunku Tuczna...


ciśnij Jacek, ciśnij... ;)

piasek dawał się we znaki...

grzybek, czyżby szykowała się dłuższa przerwa???

nie tym razem...

Piotr fotografował wszystkie bocianie gniazda i pomniki przyrody, które potem nanosił na OSM...

a my tymczasem dojechaliśmy do Śmiałkowych Wzgórz...

Jacek dokonał oficjalnego otwarcia mostu i ruszyliśmy dalej...

a łatwo nie było...

a z każdym krokiem jakby coraz ciężej...

grzybki rosły przy samej drodze, a w zasadzie ścieżce, bo droga się skończyła... :)


zaczeło się mozolne pchanie rowerów pod górę...


czasami przedzieranie się przez krzaki...


ale humory nam dopisywały...

może to dlatego, że znowu zaczęła się droga... :)

Hania potrzebowała więcej mocy...

Wanda znalazła sobie grzybka, a ja z chłopakami nie znaleźliśmy bunkra, który miał tu być...

XIII wieczny zamek w Tucznie...

ta trójka wymogła na mnie kilka dodatkowych zdjęć...


szczególnie namolny był Jacek ;)

a to już nie on, ale też rowerzysta... chyba ze Szczecin na Rowerach, a może z Gryfusa ;)

po drodze do Wałcza z chłopakami zajechaliśmy jeszcze do bunkru na Wisielczej Górze, dziewczyny nie były nim zainteresowane... szczególnie że w nazwie była góra...

Piotrek prawie jak kaskader...

a potem na skróty do Wałcza, bo czas jakby nam się kończył...


jeszcze tylko odcinek wzdłuż jeziora Raduń i szybciutko do pociągu, w którym pomimo sporego tłoku jakoś znaleźliśmy swoje miejsce... :) to był miło spędzony weekend :)

- DST 62.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj