Sobota, 17 stycznia 2015
Do Locknitz, a potem na poligon...
Chłopaki ogłosili wypad na bigos do Locknitz, więc postanowiłem się podłączyć, z opcją że po drodze odłączę się i wrócę nieco wcześniej, ale na to mi niestety nie pozwolili... a w domu Wanda czekała ze zrypką, a za karę zrobiła mi... pyszną kolację... :) jeżeli to jakaś reguła to... ;)
w drodze do Schwennenz...
ekipa wycieczkowa...
a pogoda tego dnia była wyśmienita... :)
ostatnie metry przed Leichensee, gdzie miała odbyć się degustacja bigosu...
Jacek zgarnął z domu obrus świąteczny i zabrał się za przygotowanie stołu...
a Hopfen za podgrzanie bigosu... z racji mięsa w składzie i awersji do bigosu jakotakiego, nie próbowałem, ale podobno był pyszny...
oprócz bigosu było też wino...
a tak się kończą takie imprezy... dziewczyny pochlały, pojadły i złamały wypatrzone wcześniej przez Montera siedzisko... ;)
skoro nie było już na czym siedzieć, to pozbieraliśmy zabawki i poszliśmy jeszcze nad jezioro...
grupowe zdjęcie...
a nawet dwa...
i w drogę... ku następnej okazji do przerwy...
dziewczyny coś dziwnie na siebie patrzały...
a na poligonie w miejscu gdzie kiedyś była osada, ruiny szkoły...
szczęśliwcy mogli w końcu przekonać się gdzie jest punkt G :)
szczególnie Monter był tym faktem niesamowicie zainteresowany... no ale on tam pewnie zna drogę na skróty ;)
Ewa nawet się rozmarzyła...
oberwało się ciężarówce już pewnie nie jeden raz...
na wyjeździe z poligonu...
a potem zrobiło się ciemno, a nam zostało jakieś ponad cztery dyszki do domu... to był udany dzień :)
w drodze do Schwennenz...
ekipa wycieczkowa...
a pogoda tego dnia była wyśmienita... :)
ostatnie metry przed Leichensee, gdzie miała odbyć się degustacja bigosu...
Jacek zgarnął z domu obrus świąteczny i zabrał się za przygotowanie stołu...
a Hopfen za podgrzanie bigosu... z racji mięsa w składzie i awersji do bigosu jakotakiego, nie próbowałem, ale podobno był pyszny...
oprócz bigosu było też wino...
a tak się kończą takie imprezy... dziewczyny pochlały, pojadły i złamały wypatrzone wcześniej przez Montera siedzisko... ;)
skoro nie było już na czym siedzieć, to pozbieraliśmy zabawki i poszliśmy jeszcze nad jezioro...
grupowe zdjęcie...
a nawet dwa...
i w drogę... ku następnej okazji do przerwy...
dziewczyny coś dziwnie na siebie patrzały...
a na poligonie w miejscu gdzie kiedyś była osada, ruiny szkoły...
szczęśliwcy mogli w końcu przekonać się gdzie jest punkt G :)
szczególnie Monter był tym faktem niesamowicie zainteresowany... no ale on tam pewnie zna drogę na skróty ;)
Ewa nawet się rozmarzyła...
oberwało się ciężarówce już pewnie nie jeden raz...
na wyjeździe z poligonu...
a potem zrobiło się ciemno, a nam zostało jakieś ponad cztery dyszki do domu... to był udany dzień :)
- DST 108.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie tak dawno miałem okazję ze wspomnianą ekipą pobuszować na tym poligonie...muszę przyznać, że musi tam być przepięknie we wrześniu kiedy zakwitną tam wszechobecne wrzosy.
srk23 - 15:31 wtorek, 20 stycznia 2015 | linkuj
Komentuj