Sobota, 28 marca 2015
Moryń - Siekierki - Chojna
Korzystając z pogodnej soboty postanowiliśmy wskrzesić sezon na wycieczki pierwszym pociągiem :) start o 6:35 nie zachęcił do uczestnictwa masy rowerzystów, ale akurat starczyło nas do biletu Ty plus 1,2,3, a było nas dokładnie tyle, ile wieszaków w przedziale rowerowym :)
Na początek z Witnicy Chojeńskiej udaliśmy się do Morynia... po drodze dwie zawalidrogi...
ekipa w składzie Wanda, Krzysiek, Janusz i niewidoczny na zdjęciu fotograf...
oooo, spacerek... pierwszy... a w zasadzie jeden z wielu tego dnia :)
Moryń
a więc zaczęło się zwiedzanie... aleja zwierzaków poszła na pierwszy ogień...
Krzychu z Misiaczem...
pokręciliśmy kilka kółeczek...
i ruszyliśmy dalej, odnaleźć pewnego kesza...
ruiny baszty tudzież innej wieży... niestety widziane tylko zza płotu...
i ruszyliśmy w kierunku Siekierek... samochodów na tej bocznej drodze było jak na lekarstwo, ale i droga także wymagała wizyty lekarza... ;)
Janusz po znalezieniu miejsca postojowego w środku lasu zarządził przerwę na śniadanie...
a w tygielku robiła się kawa, tylko ciasta nikt nie zabrał :)
Papieska droga światła dotarliśmy do Siekierek...
pomnik nienarodzonego dziecka...
i jedna z głównych atrakcji tego dnia, nieczynny most kolejowy... a w zasadzie to dwa mosty... oba w złym stanie, z czego ten od naszej strony jakby w gorszym...
ekipa na początku jakby mocno zaniepokojona...
Janusz został przy rowerach i bawił się aparatem...
a my ostrożnie jak się da, udaliśmy się na drugą stronę...
most może i europejski, ale chyba tylko z nazwy ;)
po niemieckiej stronie jakby nieco lepiej, w sezonie jeździ tamtędy drezyna, pytanie tylko dokąd, bo jeśli tylko do tej platformy widokowej, to raczej słaba z niej atrakcja...
most oblegany jest przez Pliszki Siwe...
kolejnym celem była wieża widokowa w Cedyni... co prawda zamknięta, ale można było zadzwonić, szkoda tylko że nikt nie odebrał...
po odnalezieniu kolejnego kesza, udaliśmy się w poszukiwaniu obiadu...
ale w klasztorze ceny były jakby wygórowane...
Wanda po posiłku...
potem wzdłuż Odry udaliśmy się do Bielinka...
kilometry leciały a żona cały czas uśmiechnięta :)
teraz jechaliśmy do ostatniego punktu programu, wieży widokowej w okolicy Piasecznika...
jako, że Janusz zaczął narzekać na brukowaną drogę, postanowiliśmy zmienić nawierzchnię... co nie znaczy, że był bardziej zachwycony ;)
chłopaki spacerowali, a Wanda jechała... :)
no nie zawsze jechała... ;)
z małymi problemami, prawie na szagę przez las, czasami pchając rowery dotarliśmy do celu... wieży widokowej używanej w celach ochrony przeciwpożarowej...
co prawda otoczona płotem, ale na szczęście nie wysokim, zresztą po takich mękach z dotarciem do niej, nie było opcji zostania na dole ;)
ja poszedłem robić zdjęcia, a reszta planowała drogę powrotną na pociąg, bo przez te wszystkie atrakcje zrobiło się dosyć późno...
ostatnie ujęcie i zaczęliśmy wyścig z czasem jadąc na ostatni pociąg...
z czasem i z piachem...
ale jak już dotarliśmy do asfaltu, to poszło jak po maśle... obraliśmy kierunek Chojna, czy jakoś tak... ;)
Kilka nowych, ciekawych miejsc zostało odwiedzone :)
Na początek z Witnicy Chojeńskiej udaliśmy się do Morynia... po drodze dwie zawalidrogi...
ekipa w składzie Wanda, Krzysiek, Janusz i niewidoczny na zdjęciu fotograf...
oooo, spacerek... pierwszy... a w zasadzie jeden z wielu tego dnia :)
Moryń
a więc zaczęło się zwiedzanie... aleja zwierzaków poszła na pierwszy ogień...
Krzychu z Misiaczem...
pokręciliśmy kilka kółeczek...
i ruszyliśmy dalej, odnaleźć pewnego kesza...
ruiny baszty tudzież innej wieży... niestety widziane tylko zza płotu...
i ruszyliśmy w kierunku Siekierek... samochodów na tej bocznej drodze było jak na lekarstwo, ale i droga także wymagała wizyty lekarza... ;)
Janusz po znalezieniu miejsca postojowego w środku lasu zarządził przerwę na śniadanie...
a w tygielku robiła się kawa, tylko ciasta nikt nie zabrał :)
Papieska droga światła dotarliśmy do Siekierek...
pomnik nienarodzonego dziecka...
i jedna z głównych atrakcji tego dnia, nieczynny most kolejowy... a w zasadzie to dwa mosty... oba w złym stanie, z czego ten od naszej strony jakby w gorszym...
ekipa na początku jakby mocno zaniepokojona...
Janusz został przy rowerach i bawił się aparatem...
a my ostrożnie jak się da, udaliśmy się na drugą stronę...
most może i europejski, ale chyba tylko z nazwy ;)
po niemieckiej stronie jakby nieco lepiej, w sezonie jeździ tamtędy drezyna, pytanie tylko dokąd, bo jeśli tylko do tej platformy widokowej, to raczej słaba z niej atrakcja...
most oblegany jest przez Pliszki Siwe...
kolejnym celem była wieża widokowa w Cedyni... co prawda zamknięta, ale można było zadzwonić, szkoda tylko że nikt nie odebrał...
po odnalezieniu kolejnego kesza, udaliśmy się w poszukiwaniu obiadu...
ale w klasztorze ceny były jakby wygórowane...
Wanda po posiłku...
potem wzdłuż Odry udaliśmy się do Bielinka...
kilometry leciały a żona cały czas uśmiechnięta :)
teraz jechaliśmy do ostatniego punktu programu, wieży widokowej w okolicy Piasecznika...
jako, że Janusz zaczął narzekać na brukowaną drogę, postanowiliśmy zmienić nawierzchnię... co nie znaczy, że był bardziej zachwycony ;)
chłopaki spacerowali, a Wanda jechała... :)
no nie zawsze jechała... ;)
z małymi problemami, prawie na szagę przez las, czasami pchając rowery dotarliśmy do celu... wieży widokowej używanej w celach ochrony przeciwpożarowej...
co prawda otoczona płotem, ale na szczęście nie wysokim, zresztą po takich mękach z dotarciem do niej, nie było opcji zostania na dole ;)
ja poszedłem robić zdjęcia, a reszta planowała drogę powrotną na pociąg, bo przez te wszystkie atrakcje zrobiło się dosyć późno...
ostatnie ujęcie i zaczęliśmy wyścig z czasem jadąc na ostatni pociąg...
z czasem i z piachem...
ale jak już dotarliśmy do asfaltu, to poszło jak po maśle... obraliśmy kierunek Chojna, czy jakoś tak... ;)
Kilka nowych, ciekawych miejsc zostało odwiedzone :)
- DST 88.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Biorąc pod uwagę "teren" to dystans jest zacny.
Widoki jak zwykle urocze. siwobrody - 20:06 wtorek, 31 marca 2015 | linkuj
Widoki jak zwykle urocze. siwobrody - 20:06 wtorek, 31 marca 2015 | linkuj
Lubię takie mosty jak te. Są klimatyczne :) Kolejna świetna fotorelacja, ogląda się z przyjemnością :)
A kawa z tygielka jest nie do podrobienia. Uwielbiam :) rmk - 15:57 poniedziałek, 30 marca 2015 | linkuj
A kawa z tygielka jest nie do podrobienia. Uwielbiam :) rmk - 15:57 poniedziałek, 30 marca 2015 | linkuj
Moryń to najładniejsze miasto zachpomu (moim zdaniem). ;)
michuss - 12:18 poniedziałek, 30 marca 2015 | linkuj
bo tym razem robiłam za paparazi na ślubie ! ;)
tunislawa - 12:17 poniedziałek, 30 marca 2015 | linkuj
super sobie pojechaliście ! w Moryniu byłam w tamtym roku , jako paparzi na maratonie ....piekne tereny ! :)
tunislawa - 08:02 poniedziałek, 30 marca 2015 | linkuj
Komentuj