Informacje

  • Wszystkie kilometry: 17759.30 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: brak danych.
  • Prędkość średnia: brak danych.
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TandemYogi.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 5 kwietnia 2015

Saksonia dzień drugi

No to wyspaliśmy się (około 10 godzin) i do tego nie zmarzliśmy, mimo że temperatura dochodziła do 2 stopni na plusie... :) Porządny śpiwór i materac zrobiły swoje... a przecież spaliśmy w letnim namiocie, który oprócz cieniutkiej podłogi składa się przede wszystkim z moskitiery, co sprawia że wiatr przechodząc pod tropikiem hula w nim aż miło :) W nocy cieplutko, ale problem jest z wyjściem z namiotu, gdy na dworze ziąb... a tu trzeba zrobić śniadanie i najlepiej jeszcze się umyć... no właśnie, podgrzać zupę na śniadanie można w kurtce, ale co z myciem w zimnej wodzie przy trzech stopniach na plusie... jestem ciekaw jak sobie z tym radzą podróżnicy na długich zimowych wyprawach :)

dzisiaj dzień górski, no prawie górski, w każdym bądź razie pod górę ;)

a ja dodatkowo testowałem low ridera, no i muszę przyznać, że rower prowadzi się podobnie do tandemu... :)


pierwsze górki były dość ciężkie...


w tej zamkniętej jeszcze restauracji mieliśmy zjeść naleśniki, no ale musieliśmy to odłożyć na jakiś czas...

po drodze jedna z atrakcji był Ptaci Kamien...


trasa dzisiejszego dnia była bardzo urokliwa, ale i bardzo ciężka...


jeszcze jedna taka góra i... ;)

potem były naleśniki w Vysoka Lipa i jakieś brambory, czy inne pyzy z owocami nieźle zapychające żołądek :)


i skróty nr 3, chyba "najlepsze" z dotychczasowych... w zasadzie był zakaz rowerów, no ale co, my nie damy rady???

w zasadzie Wanda chciała zawrócić, a ja nie chciałem jej słuchać, więc musieliśmy dać radę, tym bardziej, że droga powrotna nie byłaby wcale łatwiejsza...



miałem plan aby tutaj nocować, ale może to i dobrze że nie wyszło... bo turystów tutaj cała masa kręciła się pewnie od samego rana i człowiek musiałby wcześniej wstać...



ja spędzałem czas na zdjęciach, a Wanda na czytaniu...

na koniec jeszcze kilka zdjęć i w drogę... wczoraj na starcie mieliśmy dwie godziny opóźnienia, a dzisiaj licząc start od młyna już ponad cztery... ;)






woda od św. Huberta... z mnóstwem minerałów na czele z żelazem :)


kiedśs jak byliśmy w czeskim raju, to miałem wrażenie, że szlaki rowerowe są zaznaczone tylko na mapach, a tymczasem tutaj także w terenie, co bardzo ułatwiało podróżowanie... no i szutrowe nawierzchnie w bardzo dobrym stanie... :)

trza było nieco skrócić trasę, więc postanowiliśmy pojechac do Kyjowa :)

Jetrichovice

w weekendy jeżdżą specjalne autobusy z przyczepka na rowery... :)

po drodze była Tokani, ja widziałem co nas czeka, ale co będę Wandę denerwował, jeszcze się rozmyśli ;)

pałacyk po drodze...



i znowu nie było łatwo, ale za to jak pięknie... :)



jeżeli podczas podjazdu przednie koło ucieka do góry, to znaczy że nachylenie jest zacne.... u mnie ze względu na przednie sakwy ten problem nie był aż tak duży, ale przez ilość balastu wcale nie miałem łatwiej ;)





Wanda postanowiła sprawdzić, czy to aby na pewno szczyt... no niestety jeszcze nie, ale już końcówka... a u celu czekała na nas kolejna porcja zupy czosnkowej :)

Czesi to jednak mają poczucie humoru :)


no to podjedliśmy i pojechaliśmy dalej, już jakby w dół, tylo krajobraz nam się troszkę zmienił, na bardziej biały.... hmmm, będzie padać, nie chyba nie...?

a jednak :)


jak po kilku minutach intensywnych opadów postanowiliśmy ubrać się nieco bardziej odpowiednie, to... wyszło słonce :)

no i dotarliśmy do Kyjowa...


skąd po dłuższym zastanowieniu ruszyliśmy w kierunku Vlci Hora, gdzie ja planowałem nocleg...

jeszcze tylko porządna obiadokolacja...

i jedziemy, o tam :)

a w zasadzie idziemy :) a raczej ciągniemy się pod górę po śniegu...

ostatnie 200 metrów to prawdziwa katorga, no ale zrobiło się późno, do najbliższego kempingu daleko, więc to była najlepsza opcja spania na dziko :) punkt obserwacyjny pozamykamy na cztery spusty...

równego miejsca pod namiot na szczycie było jak na lekarstwo, ale...  miałem plan :)

To był ciężki dzień podczas którego przejechaliśmy ledwie 33km, no ale było sporo chodzenia, mnóstwo atrakcji do zwiedzania, więc może jednak nie ma aż takiej tragedii, choć dystans optymizmem nie napawał... no ale jutro wcześnie wstaniemy i wszystko nadrobimy :)
Trasa
  • DST 33.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
po prostu bajka !
tunislawa
- 08:15 wtorek, 14 kwietnia 2015 | linkuj
Ciekawy kraj te Czechy . Tyle pięknych widoków , pięknych zabytków , niezwykłych miejsc a Oni najczęściej mówią na nie LIPA .
siwobrody
- 17:37 sobota, 11 kwietnia 2015 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ajaja
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl