Poniedziałek, 6 kwietnia 2015
Saksonia dzień trzeci
Mimo że było zimniej, bo w nocy około 3stopni na minusie, nad ranem tylko jeden, to dzięki takiemu sprytnemu noclegowi nam było jednak jakby cieplej... ale tylko do czasu wyjścia z namiotu :) no więc pobudka o 6:00 i szybkie pakowanie, co by zatrzeć ślady naszego obozowania... :)
i już po krzyku :)
oliwa nam chyba zamarzła, a gorąco herbata w kubku termicznym po chwili stała się tylko ciepła...
no to w drogę... dzisiaj ma być bardziej z górki niż pod górkę... jeszcze tylko rzut oka na licznik...
pogodny ranem nie zwiastował... opadów śniegu... spoko, popada tak jak wczoraj z 15 minut i będzie ok :)
ale po godzinie, zaczęliśmy się już lekko niepokoić... a najgorsze było to, że jechaliśmy dokładnie pod wiatr i sypało prosto w oczy...
Spotkaliśmy kolędników... jedni nawet "sprzedali" Wandzie kilka rózg na szczęście :) nie żebym pomagał im ją przy tym trzymać ;)
a tymczasem zima miała się dobrze... aż nadto dobrze, no w końcu święta powinny być białe ;)
kilka górek było jeszcze przed nami a na nich zaczęły się problemy, bo nasypało już tyle śniegu, że tylko koło poczęło kręcić się w miejscu... a jak było z górki to jazda na hamulcach, co by się czasem nie rozpędzić... no to dzisiaj nadrobimy, że hoho...
więc o godzinie 11:00 licząc na poprawę warunków na drodze, wylądowaliśmy na obiedzie :)
Zupa czosnkowa z dodatkami... każdy dodaje według uznania :)
no i nieco się poprawiło, a przynajmniej na jakiś czas przestało padać :)
przekraczamy granicą w okolicy Tomasowa...
w Niemczech witają nas świąteczne zające :)
jeszcze ze dwie górki i od miejscowości Ottendorf zaczynamy około 17km zjazd :)
pełen niezwykłych widoków...
w górach pomimo nie najlepszej pogody, jak to mówią czasem słonce częściej śnieg/deszcz, całe mnóstwo turystów, ale pieszych z plecakami... choć my co prawda mijamy się co jakiś czas z parą Niemców jadących do Drezna...
słoneczko i parująca woda...
i śnieg z deszczem... i ten zabytkowy tramwaj, który mieliśmy przyjemność ostatnio się przejechać...
i znowu słońce...
ruch samochodów na tej drodze niewielki...
i znowu leje...
Bad Schandau powitało nas słońcem...
które dzielnie nam towarzyszyło aż do Konigstein...
parostatkiem w długi rejs... ;)
przy gorącej czekoladzie na rozgrzanie przeczekaliśmy deszcz i pomiędzy chmurami ruszyliśmy dalej :)
ruch pociągów bardzo duży, w zasadzie co kilka minut coś jechało...
jeszcze rzut oka na Bastei...
i lecimy do auta, żeby zdążyć przed chmurą...
niestety nie zdążyliśmy... :(
Trasa
Kolejna weekendowa wycieczka dobiegła końca dając nam odpowiedzi na niektóre z pytań, co z nami będzie w Norwegii... Tym, którzy jeszcze tutaj nie jeździli serdecznie polecam ten rejon... można po płaskim wzdłuż rzeki, po górach odbijając w głąb lądu, albo czasem zejść z roweru i pochodzić trochę na piechotę, to takie miejsce w którym chyba każdy znajdzie coś dla siebie... no i jedzenie w Czechach bardzo dobre i nie drogie... my pewnie jeszcze nie raz tu wrócimy, w końcu jeszcze sporo nam zostało do zobaczenia :)
i już po krzyku :)
oliwa nam chyba zamarzła, a gorąco herbata w kubku termicznym po chwili stała się tylko ciepła...
no to w drogę... dzisiaj ma być bardziej z górki niż pod górkę... jeszcze tylko rzut oka na licznik...
pogodny ranem nie zwiastował... opadów śniegu... spoko, popada tak jak wczoraj z 15 minut i będzie ok :)
ale po godzinie, zaczęliśmy się już lekko niepokoić... a najgorsze było to, że jechaliśmy dokładnie pod wiatr i sypało prosto w oczy...
Spotkaliśmy kolędników... jedni nawet "sprzedali" Wandzie kilka rózg na szczęście :) nie żebym pomagał im ją przy tym trzymać ;)
a tymczasem zima miała się dobrze... aż nadto dobrze, no w końcu święta powinny być białe ;)
kilka górek było jeszcze przed nami a na nich zaczęły się problemy, bo nasypało już tyle śniegu, że tylko koło poczęło kręcić się w miejscu... a jak było z górki to jazda na hamulcach, co by się czasem nie rozpędzić... no to dzisiaj nadrobimy, że hoho...
więc o godzinie 11:00 licząc na poprawę warunków na drodze, wylądowaliśmy na obiedzie :)
Zupa czosnkowa z dodatkami... każdy dodaje według uznania :)
no i nieco się poprawiło, a przynajmniej na jakiś czas przestało padać :)
przekraczamy granicą w okolicy Tomasowa...
w Niemczech witają nas świąteczne zające :)
jeszcze ze dwie górki i od miejscowości Ottendorf zaczynamy około 17km zjazd :)
pełen niezwykłych widoków...
w górach pomimo nie najlepszej pogody, jak to mówią czasem słonce częściej śnieg/deszcz, całe mnóstwo turystów, ale pieszych z plecakami... choć my co prawda mijamy się co jakiś czas z parą Niemców jadących do Drezna...
słoneczko i parująca woda...
i śnieg z deszczem... i ten zabytkowy tramwaj, który mieliśmy przyjemność ostatnio się przejechać...
i znowu słońce...
ruch samochodów na tej drodze niewielki...
i znowu leje...
Bad Schandau powitało nas słońcem...
które dzielnie nam towarzyszyło aż do Konigstein...
parostatkiem w długi rejs... ;)
przy gorącej czekoladzie na rozgrzanie przeczekaliśmy deszcz i pomiędzy chmurami ruszyliśmy dalej :)
ruch pociągów bardzo duży, w zasadzie co kilka minut coś jechało...
jeszcze rzut oka na Bastei...
i lecimy do auta, żeby zdążyć przed chmurą...
niestety nie zdążyliśmy... :(
Trasa
Kolejna weekendowa wycieczka dobiegła końca dając nam odpowiedzi na niektóre z pytań, co z nami będzie w Norwegii... Tym, którzy jeszcze tutaj nie jeździli serdecznie polecam ten rejon... można po płaskim wzdłuż rzeki, po górach odbijając w głąb lądu, albo czasem zejść z roweru i pochodzić trochę na piechotę, to takie miejsce w którym chyba każdy znajdzie coś dla siebie... no i jedzenie w Czechach bardzo dobre i nie drogie... my pewnie jeszcze nie raz tu wrócimy, w końcu jeszcze sporo nam zostało do zobaczenia :)
- DST 62.00km
- Sprzęt Ścigacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj