Informacje

  • Wszystkie kilometry: 17759.30 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: brak danych.
  • Prędkość średnia: brak danych.
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TandemYogi.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:327.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:54.50 km
Więcej statystyk
Sobota, 28 marca 2015

Moryń - Siekierki - Chojna

Korzystając z pogodnej soboty postanowiliśmy wskrzesić sezon na wycieczki pierwszym pociągiem :) start o 6:35 nie zachęcił do uczestnictwa masy rowerzystów, ale akurat starczyło nas do biletu Ty plus 1,2,3, a było nas dokładnie tyle, ile wieszaków w przedziale rowerowym :)

Na początek z Witnicy Chojeńskiej udaliśmy się do Morynia... po drodze dwie zawalidrogi...


ekipa w składzie Wanda, Krzysiek, Janusz i niewidoczny na zdjęciu fotograf...

oooo, spacerek... pierwszy... a w zasadzie jeden z wielu tego dnia :)

Moryń

a więc zaczęło się zwiedzanie... aleja zwierzaków poszła na pierwszy ogień...

Krzychu z Misiaczem...

pokręciliśmy kilka kółeczek...

i ruszyliśmy dalej, odnaleźć pewnego kesza...

ruiny baszty tudzież innej wieży... niestety widziane tylko zza płotu...

i ruszyliśmy w kierunku Siekierek... samochodów na tej bocznej drodze było jak na lekarstwo, ale i droga także wymagała wizyty lekarza... ;)

Janusz po znalezieniu miejsca postojowego w środku lasu zarządził przerwę na śniadanie...

a w tygielku robiła się kawa, tylko ciasta nikt nie zabrał :)



Papieska droga światła dotarliśmy do Siekierek...


pomnik nienarodzonego dziecka...


i jedna z głównych atrakcji tego dnia, nieczynny most kolejowy... a w zasadzie to dwa mosty... oba w złym stanie, z czego ten od naszej strony jakby w gorszym...

ekipa na początku jakby mocno zaniepokojona...

Janusz został przy rowerach i bawił się aparatem...


a my ostrożnie jak się da, udaliśmy się na drugą stronę...

most może i europejski, ale chyba tylko z nazwy ;)

po niemieckiej stronie jakby nieco lepiej, w sezonie jeździ tamtędy drezyna, pytanie tylko dokąd, bo jeśli tylko do tej platformy widokowej, to raczej słaba z niej atrakcja...

most oblegany jest przez Pliszki Siwe...

kolejnym celem była wieża widokowa w Cedyni... co prawda zamknięta, ale można było zadzwonić, szkoda tylko że nikt nie odebrał...



po odnalezieniu kolejnego kesza, udaliśmy się w poszukiwaniu obiadu...

ale w klasztorze ceny były jakby wygórowane...

Wanda po posiłku...

potem wzdłuż Odry udaliśmy się do Bielinka...

kilometry leciały a żona cały czas uśmiechnięta :)

teraz jechaliśmy do ostatniego punktu programu, wieży widokowej w okolicy Piasecznika...


jako, że Janusz zaczął narzekać na brukowaną drogę, postanowiliśmy zmienić nawierzchnię... co nie znaczy, że był bardziej zachwycony ;)

chłopaki spacerowali, a Wanda jechała... :)

no nie zawsze jechała... ;)

z małymi problemami, prawie na szagę przez las, czasami pchając rowery dotarliśmy do celu... wieży widokowej używanej w celach ochrony przeciwpożarowej...

co prawda otoczona płotem, ale na szczęście nie wysokim, zresztą po takich mękach z dotarciem do niej, nie było opcji zostania na dole ;)


ja poszedłem robić zdjęcia, a reszta planowała drogę powrotną na pociąg, bo przez te wszystkie atrakcje zrobiło się dosyć późno...

ostatnie ujęcie i zaczęliśmy wyścig z czasem jadąc na ostatni pociąg...

z czasem i z piachem...

ale jak już dotarliśmy do asfaltu, to poszło jak po maśle... obraliśmy kierunek Chojna, czy jakoś tak... ;)

Kilka nowych, ciekawych miejsc zostało odwiedzone :)
  • DST 88.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 marca 2015

Trzebież - Rieth

Trochę poleniuchowaliśmy, potem szybka akcja ze śniadaniem na Błoniach i popędziliśmy autem w kierunku Dobieszczyna... auto miało zostać w Zalesiu, a my udać się do Trzebieży zobaczyć jak tam piknikują nasi znajomi, ale że dopadliśmy ich podczas postoju na parkingu przy drodze, to szybko się wypakowaliśmy i ruszyliśmy razem z nimi...
Prowadził Siwobrody, który zmobilizował też trzy tandemy z akcji Niewidomi na Tandemach :)





prawie cała ferajna na plaży...

Nawigator widziany z Trzebieży...

dla jednych to był cel podróży a dla innych dopiero początek, no więc razem z Jaszkami i Monterem ruszyliśmy do Rieth... Wanda na ciastko do kawiarni, a my z nadzieja na otwarcie fiszbułowni...




mój ulubiony pies w Rieth :)

fiszbułownia zamknięta, ale spotkaliśmy Panią która ją obsługuje i powiedziała nam że będzie otwarta dopiero od 1 maja... :(
więc sprawdziliśmy jeszcze która godzina na wieży kościoła w Nowym Warpnie i wróciliśmy do kawiarni po dziewczyny...


konie w Ludwigshof okazały się bardzo towarzyskie... :)


kotek zresztą także... :)



po kilku minutach pożegnaliśmy zwierzaki i pojechaliśmy do domu...

  • DST 61.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 marca 2015

Berlin

W wycieczka z cyklu znowu jedziemy na targi, tym razem Velo Berlin i Berlin Fahrad Schau odbywały się w ten sam weekend, więc zabraliśmy rowery i pojechaliśmy pociągiem, najpierw wspólny przejazd z Niemcami na Velo, potem już sami na kolejne targi i do pociągu... dla odmiany tym razem pojechałem bez aparatu :) a co się moja żona zdziwiła... ;)

  • DST 31.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 marca 2015

Podziemny Szczecin i J. Świdwie


Ja, Wanda, Monter i Paweł (Janusz zaspał) pojechaliśmy szukać skarbu... to była nietypowa wycieczka rowerowa połączona z zabawą w geocaching...

przepiękny odcinek drogi nr 27...

a potem było szukanie skarbu, nie było łatwo, ale w końcu po odszyfrowaniu prawidłowych koordynatów trafiliśmy do właściwego miejsca...



i już w środku...

wpisaliśmy się do dziennika, a Monter zostawił małą pamiątkę...


i udaliśmy się do wyjścia...

następnie podjęliśmy próbę odnalezienia kolejnego punktu (Rzeźnika z Niebuszewa)... który był trzyetapowy... pierwszą wskazówkę odnaleźliśmy dość szybko...

ale od drugiej, dzieliło nas 17 metrów... wody... a że było zimno to nawet mi nie chciało się brodzić na bosaka... wrócimy tu jak się ociepli :)

potem jeszcze wpadliśmy nad Jezioro Świdwie, a na wieży odnaleźliśmy kolejny punkt z zabawy goecachingowej...

widoki tego dnia były takie sobie...

ptaków jakby nie było... z oddali było tylko słychac Bąka, a jedyne co dostrzegliśmy z wieży to Nornicę Rudą...

a na koniec udaliśmy się na obiad do Gospody Lawendowej w Tanowie... i musimy przyznać, że jedzenie było bardzo dobre, a miejsce godne polecenia :)


  • DST 65.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 marca 2015

Puszcza Bukowa

Krótki wypad z cyklu nie przyjechaliśmy tu dla przyjemności... no bo skoro wybraliśmy się na górki puszczy bukowej, a w dodatku zaliczyliśmy chyba wszystkie brukowane drogi... no cóż, ale trzeba zacząć przyzwyczajać organizm do wzniesień, bo urlop w tym roku będzie wymagający :) jednak mimo wszystko zabrałem ze sobą aparat...

Wanda póki co pokazywała, że te górki nie robią na niej większego wrażenia...


krzykliwe Żurawie...

a my albo z górki, albo pod górkę...


a humor dopisywał...

przerwa na wzmocnienie sił...

no kotek wstawaj, jedziemy dalej...

buju buju w Kołowie... kilka kółek tam dzisiaj zrobiliśmy...

a potem skończyła się bateria w aparacie, a ja celowo nie zabrałem drugiej, żeby całego wieczora nie ślęczeć nad zdjęciami :)

  • DST 41.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 marca 2015

Wieża w Stutzkow

Chyba ostatnio trochę pozazdrościłem Tuni jej codziennych widoków Żurawi, więc postanowiliśmy ich sami poszukać pośród rozlewisk Odry, po stronie naszych zachodnich sąsiadów... ale żeby nie było z racji jednego wolnego miejsca nawet ją zaprosiliśmy z racji ornitologiczno-fotograficzno-spacerowej wycieczki, ale jak zwykle nie mogła ;)
jeszcze nie zdążyliśmy dojechać autem do Schwedt skąd mieliśmy ruszyć na rozlewiska, a tymczasem przy drodze powitały nas Żurawie...

młody łabądek...

Łyski...

Żurawie jedne z najładniejszych ptaków...

takie dostojne...




a po drodze była kałuża... duża...


i drapieżca... najprawdopodobniej Myszołów Zwyczajny...

i jeden z celów naszej wycieczki, wieża w Stutzkow...

jedni poszli robić zdjęcia, a inni mieli przerwę...

Czernice...
Kormorany...

Żurawie tego dnia latały całymi eskadrami...


zresztą tych ptaków też było sporo na niebie...

Czapla Siwa... zachowywała się jak pozerka... najpierw spokojnie stała...

by po chwili pokazać jak pięknie lata...

ze wieży koło Stutzkow udaliśmy się do Stolpe, przez niby zamknięty most...


Kruki...

i nasza wieża w oddali z odległości około 3,5-4 km...

w Stolpe wdrapaliśmy się na górę widokową obok wieży...

tej warownej wieży...


odwiedził nas jeszcze Jastrząb...

i Kania Ruda... jak to kolega mi powiedział, chroniona na wszystkie możliwe sposoby... :)

która jakby nie przejmowała się obecnością ludzi na wzgórzu...


piękne ptaszysko...

a potem skrótami w drogę powrotną...




a po drodze do Schwedt spotkaliśmy jeszcze całe mnóstwo gęsi... taki mix zbożowych i białoczelnych


Gęś Białoczelna

ach żeby u nas też tak trójwymiarowo malowali...

i na koniec jeszcze Mewa Śmieszka uchwycona na bulwarach w Schwedt...
to była mega ornitologiczno-fotograficzna wycieczka :) gdyby ktoś miał ochotę na jeszcze więcej zdjęć, to zapraszam tutaj: zdjęcia
  • DST 41.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl