Informacje

  • Wszystkie kilometry: 17759.30 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: brak danych.
  • Prędkość średnia: brak danych.
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TandemYogi.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 8 marca 2014

Berlin - szwendaczka bez celu w Dniu Kobiet

W zasadzie mieliśmy jechać na targi ITB, ale Wandzie coś się odwidziało, a że byliśmy już umówieni z Gibą i Kalą na wspólnym bilet, to postanowiliśmy się poszwendać bez celu... do tego Monter za przewodnika i była udana wycieczka :) a przy okazji rozgryzłem jego pasję do robienia skrótów, on po prostu co jakiś czas jeździ do Berlina na takie skrótowe treningi ;) na pytanie gdzie jedziemy -  odpowiedź brzmi na zachód.... zanim zdążyliśmy zapytać którędy już trzeba było gonić Montera... a i tak mieliśmy szczęście, że pojechał na składaku, choć nie wszyscy za nim nadążali...


Potsdamer Platz


spotkaliśmy ciekawe eksponaty nie tylko rowerowe...




jadąc "w kierunku" sklepu Zweirad Stadler postanowiliśmy odwiedzić nieczynne już lotnisko Tempelhoff... ale tutaj lepszy będzie materiał filmowy który ukaże się niebawem...




a to dopiero wynalazek... :)


ale żeby się tak męczyć na stojąco...


w jednym z parków zjedliśmy drugie śniadanie, jak widać nie tylko my... ;)




nasza granda...


w Berlinie można spotkać mnóstwo rowerzystów... na wszelakich rowerach...






czym można zastąpić szyld sklepu rowerowego??? ależ to oczywiste, że...


a na czym najszybciej dowieźć pizze??? ależ oczywiście, że na...


no i mnóstwo zabytków... szczególnie ładna jest okolica rzeki...












w Berlinie spotkaliśmy tez Misiacza :)


światła dla rowerzystów...






na dworzec w Potsdamer Platz dotarliśmy na około godzinę przed pociągiem, więc Wanda z kalą i Maćkiem poszli na kawę, a ja z Monterem pojechaliśmy poszukać Checkpoint Charli...


i Krzychu całkiem przypadkiem przechodził obok...


Trabi w wersji XXL


i powrót na dworzec...


a to... no właśnie co to??? Piwko na wycieczce postawię, bezalkoholowe oczywiście, jak kto zgadnie...


Następny wypad do Berlina jakoś za dwa tygodnie, tym razem celem będzie Berlin Fahradschau i zamki Poczdamu... jacyś chętni???

  • DST 70.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 marca 2014

Drawieński Park Narodowy - dzień 2.

Rano wstaliśmy wyspani jak nigdy, nawet ja nie ruszyłem tyłka o świcie na zdjęcia, bo słońce też jeszcze spało za chmurami... a więc śniadanie, pakowanie i w drogę :)
Ogródkowa armia jednego z mieszkańców Człopy




Żurawie...


dzisiaj było jakby odrobinę więcej asfaltu, ale i górki tego dnia też były większe...


ot miastowy kury zobaczył :)






a Wanda wypatrzyła kotka...






na wyjeździe z miejscowości Brzeźniak napotkaliśmy nową szutrową drogę i tak nam się spodobała, że postanowiliśmy nią pojechać, nieco nadrabiając trasy...


  ale było warto, bo jechało się fantastycznie...


a później już po staremu, lasy i piaski...




a że pogoda dopisywała bardziej niż wczoraj, to był czas i chęć na małą sesję zdjęciową ;)


gdzieś nad jednym z jeszcze zamarzniętych jezior...






co jak co, ale trasy są tam bardzo urokliwe...


i piaszczyste czasami, to cos po prawej to oznakowanie szlaków rowerowych...


na wjeździe do Tuczna natrafiliśmy na polanę edukacyjną...




na której Wanda ograła mnie w kółko i krzyżyk.... :)


kościół w Tucznie


Zamek Wedlów - Tuczyńskich


i widok na jeziorko zamkowe...


dwie lokalne knajpy nas odstraszyły wiec obiad zjedliśmy w plenerze :)


u podnóża Góry Wisielczej, na której zlokalizowany jest spory bunkier...






miała baba indora...


w okolicy Rutwicy spotkaliśmy naszego wcześniejszego szynobusa...


ooo i znowu Żurawie :)




i znowu zachód słońca zastał nas na trasie :)




a na wjeździe do Wałcza, nad jeziorem piękne miejsce odpoczynkowe :)


przy jeziorze biegnie ścieżka, która z czasem przeradza się w dobrze przygotowaną spacerową trasę dla mieszkańców i turystów...




i już Wałcz...


teren przy jeziorze jest bardzo ładnie zagospodarowany, to niejako wizytówka tego miasta, którego tym razem nie udało nam się zwiedzić... zjedliśmy tylko pyszne gofry i pognaliśmy na dworzec... ale żeby nie było tak cudownie, zegar tak jak i w Szczecinie nie działa ;)


Za jakiś czas znowu tu wrócimy... jeszcze trochę szlaków zostało nam do przejechania :)

A na deser zapraszam na film akcji, albo w zasadzie zapowiedź tego filmu ;)




  • DST 70.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 marca 2014

Drawieński Park Narodowy - dzień 1.

No to przyszedł czas na Drawieński Park Narodowy, które mieliśmy okazję odwiedzić po raz pierwszy i już wiemy, że nie po raz ostatni... :) a więc najpierw pociągiem do Dobiegniewa skąd kilka minut po godzinie ósmej ruszyliśmy na szlak...




od rana było mglisto i zimno...


tak się zastanawiałem, czy oby jedziemy po dobrej stronie płotu...


tym bardziej, że droga nas nie rozpieszczała...


i okazało się, że nie... ale na szczęście płot w tym miejscu był już łatany, więc nie musieliśmy się wracać... :)




pomimo iż Drawieński Park Narodowy i jego okolica jest głównie domeną kajakarzy, to jest kilka fajnych miejsc do odpoczynku, tak jakby pod kątem rowerzystów... oczywiście przerwę śniadaniowa zrobiliśmy sobie 300 metrów wcześniej na drodze...


po około 20 km docieramy do DPN...




a w siedzibie DPN mają takiego oto Bielika :)


z miejscowości Głusko udajemy się asfaltem w kierunku Sitnicy, ale postanawiamy zboczyć z drogi w kierunku drogi solnej, a po drodze mijamy Drawę...


i to nie był dobry pomysł...


w międzyczasie znowu zbaczamy z kursu w kierunku Drawy...


aby zobaczyć Bindugę... najzwyklejszą na świecie polanę...






droga nam się nieco poprawiła...


i jeszcze bardziej poprawiła...


w miejscowości Zatom byliśmy umówieni na obiad w agroturystyce co się zwała "Potrawy znad Drawy" i przyznać muszę, że domowe jedzenie było pierwszej klasy :) i najedzeni ruszyliśmy dalej...






nawierzchnia zmieniała nam się jak w kalejdoskopie... przynajmniej nie było nudy... choć bywały momenty, że tęskniliśmy za asfaltem, bo większość km tego dnia zrobiliśmy po terenie...








Wanda i nowa zabawka... :)


a właśnie, tak wygląda (moja) kierownica podróżnika w wersji tradycyjnej...


a tak wygląda (Wandy) centrum zarządzania wycieczką... a może i światem ;)


najważniejsze że po porannej szarości nastała ładna pogoda i przyjemnie się jechało...


choć nie zawsze jechało... czasami gleba nas jakby wciągała... :)




zaczęło się juz zmierzchać, a przed nami do Człopy jeszcze 11 km, czyli tradycji stało się zadość - wycieczkę skończyliśmy po zmroku :)






Wieczorem dotarliśmy do Ośrodka Wypoczynkowego Sosenka, gdzie spotkała nas bardzo miła niespodzianka w postaci bardzo mocno nagrzanego pokoju... co jak co, ale po dniu spędzonym w dość niskich temperaturach to prawdziwa przyjemność :)
  • DST 83.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 lutego 2014

Fabryka Benzyny syntetycznej w Policach

Pogoda była wiosenna, Wanda miała nadgodziny w pracy, więc postanowiłem skorzystać z okazji i troszkę się zmęczyć i tu niezawodny okazał się Monter ze swoim żwawym tempem :) a na cel wybraliśmy fabrykę benzyny syntetycznej, a raczej jej ruiny w Policach...













  • DST 45.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 lutego 2014

Międzyodrze

Jako, że weekend upływał pod znakiem Włóczykija w Gryfinie, postanowiłem (jeśli wstanę) że niedzielny ranek, a może środek nocy co dla niektórych, spędzę na rowerze... bez umawiania się w obawie czy wstanę po 3 godzinach snu... a poza tym to była wycieczka na zdjęcia, więc inni by tylko "przeszkadzali"... tudzież za długo by ze mną nie wytrzymali... zaglądałem we wszystkie dziury, odkryłem nową drogę i było super :) przejechałem ledwie połowę z tego co zaplanowałem, więc mam tam jeszcze spory kawałek do przeczesania :)





Gęsi... całe klucze przelatywały jak tylko słońce wyjrzało...







poleciał po "świeże i jeszcze ciepłe" śniadanko i wraca do domu :)


Czaple Białe




Kormorany...






Czapla Siwa


Gęsi


po powrocie na główny szlak...








Chyba spodobały mi się takie fotograficzne wypady :)
  • DST 24.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 lutego 2014

Templin i poradziecka baza wojskowa

Plan był taki, aby zwiedzić to czego nie udało się ostatnio, czyli poradziecką bazę wojskową w pobliżu Vogelsang... rozpuściliśmy info, dołączył do nas Monter, Jaszek i Janusz i pojechaliśmy... wyjeżdżając o rzeźnickiej 7:00 rano...

Templin


Pionierbrucke


Janusz spotkał starego znajomego...


marzenie każdego dziecka :)




troszkę offroadu nigdy nie zaszkodzi...


pierwszy popas był nad jeziorem...


i te niezliczone ilości poukładanego drzewa przy drogach leśnych...


był kozioł...


był też ogier...






najciekawsza część bazy była za ogrodzeniem, więc jakby zmieniliśmy plany, ale Wanda wypatrzyła nową drogę która prowadziła w jej pobliże, więc postanowiliśmy spróbować... co wymagało lekkiego samozaparcia...




prowadzeni przez Montera, który ani myślał zawracać...


dotarliśmy do celu..


i opłaciło się, bo trafiliśmy na udostępnione dla zwiedzających koszary...


chłopaki pozują, a Monter łobuzuje...










Jaszek zjeżdża ze schodów... gleba za 3, 2, 1... ;)






a reporteży śmieją się z Soczi, bo postawili dwa obok siebie... jak widać to nic nowego  ;)




oj ciężko było chłopaków stamtąd wyciągnąć, niby już byliśmy za bramą, a oni znowu znaleźli dziurę w płocie...


Monter był w tym czasie w jakimś Matrixie...


no, ale w końcu się udało i pojechaliśmy dalej... :)




\

Vietmannsdorf... niby Wietnam a prawie jak w Anglii...




Gollin






a na koniec, ponieważ zostało jeszcze trochę czasu zrobiliśmy kółko wokół murów Templina...


Jacek profesjonalnie wyeksponował swój rower... ale kto by tam chciał mieć Kellysa ;)




jak to powiedzieli chłopaki, Tomek zainwestował 2 euro i podzedł zwiedzić muzeum w wieży widokowej, w jednej z bram wjazdowych...






a z góry moim oczom ukazała się tęcza... gdzieś tam w oddali padało, a u nas spadło ledwie kilka kropel...


i na koniec troje wspaniałych...


Uczestnikom dziękuję za miłe towarzystwo i do następnego razu :)
więcej zdjęć: ZDJĘCIA
  • DST 60.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 lutego 2014

Bory Tucholskie

Kolejny dzień także zacząłem od zabawy aparatem...






Cztery Świerki to bardzo dobra miejscówka na nocleg, ciepełko, duża kuchnia i jadalnia, a nawet specjalna sala z kominkiem no i przemiła Pani właścicecielka... nocleg warty swojej ceny w końcu "trzy słoneczka" do czegoś zobowiązują, do pełni szczęścia brakowało nam tylko jakiegoś miejscowego jadła... ale i tak bardzo polecamy to miejsce :)




ponieważ właścicielka Czterech Świerków to także podróżniczka, znająca okolicę jak własna kieszeń poleciła nam zmienić trasę i udać się inną drogą... więc czemu nie, no kto będzie wiedział lepiej jak nie miejscowa osoba :) ba, nawet dostaliśmy przewodnik na drogę :)


brama wjazdowa do parku narodowego...




małe pozowanko...


i w drogę...




długo jeszcze???












od rana znowu zaczęliśmy po bezdrożach...


i szybko zrobiło się ciepło... :)






a przed pomostkiem, zemsta drwala :)




Wanda się zorientowała, że ja znowu nie mam żadnego zdjęcia... no dobra dawaj... :)


a dookoła jednego z licznych jeziorem prowadził pomost... no to spróbowaliśmy swoich sił :)








ach, ile tam było ładnych miejsc... :)


i Wanda podczas przerwy... zmęczona ale zadowolona... :)




punkt widokowy na jezioro Charzykowskie




to może jakaś wspólna fota...


Galeria Mariusza Janika


potem na mega głodzie dojechaliśmy do miejscowości Charzykowy, i poinformowani przez miejscowych pojechaliśmy zjeść do Baru As, może z zewnątrz nie wyglądach jakoś zachęcająco, ale jedzenie dwie starsze Panie robiły przepyszne... pieczona rybka była wyśmienita :) no i jak zwykle zrobiło się późno więc zaczęła się walka z czasem aby zdążyć na ostatni pociąg do Chojnic... zdążyliśmy, a nawet starczyło czasu aby po drodze na dworzec zrobić kilka zdjęć :)










i do domu... a w Bory Tucholskie na pewno wrócimy z namiotem na wiosnę... :)


Więcej zdjęć: zdjęcia
  • DST 46.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 lutego 2014

Szczecinek i dalej w kierunku Swornychgaci

Tym razem przyszedł czas na Bory Tucholskie, do których postanowiliśmy dojechać ze Szczecinka, a że zapowiadała się na weekend piękna pogoda, to nie trzeba było nas dwa razy namawiać :)

Tak więc w piątek zaraz po pracy szybciutko do pociągu i w drogę...


Szczecinek by night...


Ratusz na zdjęciu bez Wandy...


i z Wandą... kto zgadnie gdzie jest Wanda???


widok na Kronospan...


w międzyczasie jeszcze zjedliśmy w Kredens - Pizza i Naleśniki - szczerze polecamy to miejsce, bo naleśniki mają wyborne zresztą inne rzeczy także... i udaliśmy się do naszej agroturystyki na nocleg - Półwysep Trzesieka, miejsce ładne, Pani miła, dostępna kuchnia, aczkolwiek w pokoju troszkę zimno - grzejnik nie dawał rady... jakby ciut za drogo jak za takie warunki... ale za to z rana można było z pomostu, tudzież zamarzniętego jeziora zrobić ciekawe zdjęcia... :)


wschód słońca tego dnia był okazały...




a towarzyszyła mi... Meggi :) początkowo nieufna, ale po zabawie w aportowanie nie mogłem się od niej opędzić :)


zjedliśmy i ruszyliśmy na szlak, na początku chcieliśmy dokończyć pętlę dookoła jeziora szczecineckiego...




Mysia Wyspa...










mam wrażenie, że co druga napotkana wieża jest Bismarcka... ;)




na 13 km, razem dookoła jest chyba 15


prawie jak w kaczogrodzie...






deptak za dnia...




Ponieważ wczoraj spóźniliśmy się na pierogi do Domu Woźnego... postanowiliśmy odwiedzić go dzisiaj... i były przepyszne :) z bobem i czosnkiem, szpinakiem, suszoną śliwką i wiele innych... wszystkie były pyszne, więc jedne wciągnęliśmy na miejscu, a kolejne wzięliśmy na drogę... na pewno odwiedzimy jeszcze tą knajpkę :)


no właśnie, zwiedzanie, zdjęcia, obiadek i zrobiła się prawie 13:00, a przed nami prawie 70 km do przejechania... czyli jak zawsze... :)




po drodze Wanda wjechała na drut z ogrodzenia, który wyrwał jej błotnik...




drogi były przeróżne, ale po kałużach, to akurat dobrze się jechało :) jednakże pierwsze 30km to była terenowa mordęga... na szczęście kolejne były już po asfalcie...




a w Sporyszu koło Zajazdu można było podziwiać zwierzęta różnej maści...




a potem... zrobiło się ciemno, zjedliśmy jeszcze ciepłe pierogi, załączyliśmy wszelkie możliwe światełka i pojechaliśmy do Czterech Świerków w miejscowości Swornegacie :)

więcej zdjęć z całej wycieczki: zdjęcia
  • DST 85.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 lutego 2014

Śnieg i Piasek

To miała być wycieczka na pożegnanie zimy i trzeba przyznać, że pogoda była iście wiosenna... słoneczko towarzyszyło nam przez cały dzień :) jako że mieliśmy problem, aby po ciężkim tygodniu ruszyć swoje 4 litery z łóżka wycieczkę zaczęliśmy od Bartoszewa, gdzie dogoniliśmy chłopaków autem...  a potem trzymaliśmy się cały czas śniegu i lasu, omijając z dala wszelkie drogi asfaltowe, choć różnicy czasami nie było...





W Zalesiu odwiedziliśmy Transgraniczny Ośrodek Edukacji Ekologicznej, który jest bardzo ciekawym miejscem dla dzieciaków pod względem możliwości poznania przyrody, jak i doświadczeń z fizyki czy chemii... no i mają tam także rowery :)



Można poznać tropy zwierząt, w szczególności jedno mnie zainteresowało szczególnie ;)







dzik jest dziki, dzik jest zły...



a na koniec wizyty coś z pogranicza fizyki...





to był uroczy dzień na zdjęcia :)



a do niektórych śnieg lepił się jakby bardziej :)















krótki postój...



droga nam się jakby skończyła, co akurat nie stanowiło większego problemu, no bo kto by się tym przejmował... przecież zawsze można pojechać na skróty... ;)





w lesie wiosna, a na drodze zima...





i na koniec zdjęcia z jeziora Piasek... był piasek był i śnieg :)



  • DST 55.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 stycznia 2014

Próchnowo - Łubowo

No i dzień drugi... wczoraj wieczorem lekko na plusie a od rana na mocnym minusie (-6), znaczy się będzie ślisko... i było... na tyle, że przynajmniej kilkanaście razy wyskakiwałem z roweru starając się wylądować z telemarkiem, za co otrzymywałem od Wandy coraz wyższe noty, dopóki sama dwa razy nie spadła z roweru.... ja także dwie próby spaliłem ;) w lesie było nierówno i ciężko, na "asfaltówkach" lodowisko - albo na lodowiskach asfalt, a we wioskach drogi wyślizgane od aut... tak więc szanse na dojechanie do Szczecinka malały z każdą godziną, ale za punkt honoru postawiliśmy sobie Borne Sulinowo... tempo w okolicach 8-10 km/h ani nie powalało ani nie pozwalało na rozgrzanie, więc cały dzień spędziliśmy na krioterapii, już dawno, a może jeszcze nigdy nas tak nie przemroziło... brrrr

widok z okna


asfalt przeplatany lodem, a może raczej na odwrót...






lekko nie było, ale wesoło :)




Laski Wałeckie...




Wanda starała się trzymać toru jazdy, dopóki nie natrafiła na takie mega oblodzone, a ja pobocza...








a rowery z każdą godziną były coraz bardziej zaśnieżone i zamarznięte...




a to był chyba Trznadel z kolegami :)




wszelkie przejazdy przez kałuże doprowadziły do oblodzenia obręczy i niemalże wyłączenia naszych hamulców...






całkiem ładna aleja drzew na wyjeździe z miejscowości Starowice...




i Borne Sulinowo... :)


W Bornem poszliśmy coś zjeść i ogrzać się... w barze "pod Orłem" najedliśmy się, jedzenie dobre i w miarę tanie, ale za to było zimno a na ogrzaniu się zależało nam najbardziej, więc szukaliśmy dalej i znaleźliśmy "Marinę" - w której zjedliśmy przepyszne ciasta no i przede wszystkich ogrzaliśmy się... serdecznie polecamy to miejsce :) potem już tylko jazda po ciemku na pociąg oblodzoną asfaltówką, choć nieźle wyjeżdżoną toteż nasza prędkość dochodziła momentami do zawrotnych 15km/h... w dodatku musieliśmy tak wyliczyć czas przejazdu, aby zdążyć na pociąg powrotny, ale też nie przyjechać za wcześnie, co by nie stać i marznąć na dworze...

Ten dzień nas bardzo dużo nauczył i dał w kość jak chyba żadna inna wycieczka... no ale co nas nie zabije, to nas wzmocni :)

trasa

  • DST 86.00km
  • Sprzęt Ścigacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl